Archive- Poznań, 26.10.19 [RELACJA]

Zespół Archive istnieje już 25 lat. Świętowanie ćwierćwiecza i promowanie wydanej z tej okazji 4-płytowego albumu z ich największymi przebojami sprowadziły progresywną kapelę do Polski. Zagrali oni we Wrocławiu, Krakowie, Gdańsku, Warszawie i ostatecznie w Poznaniu. Dzięki tak wielkiej aprobacie polaków, odwiedzają nas z przyjemnością. Sami kiedyś przyznali, że czują się w Polsce jak The Beatles. Bardzo duża w tym zasługa dziennikarzy Programu III Polskiego Radia, m.in. Piotra Kaczkowskiego oraz Marka Niedźwieckiego, którzy wykreowali gwiazdę zasiadającą obecnie na trzecim miejscu w Topie Wszech Czasów Trójki z utworem „Again”.

„Again” naturalnie zabrzmiało na hali Międzynarodowych Targów Poznańskich, ale zanim do tego doszło, publika miała okazje doświadczyć blisko 3-godzinnego transu. Kwestia sporna, czy koncert nie był lekko przeciągnięty, ja takie właśnie odniosłem wrażenie. Nie jest to dużym minusem, nie mam przynajmniej poczucia niedosytu. Zagrali aż 19 kompozycji, a niektóre z nich trwały ponad 10 minut. Wielki plus za to, że aranżacje utworów były jeszcze bardziej wzbogacone w porównaniu z wersjami studyjnymi. Miałem okazję usłyszeć wszystkie moje ulubione numery i zarazem te najbardziej znane – „Bullets”, „Fuck U”, „Again”, „Lights”- niczego nie zabrakło.

fot. Edyta Steć/trojmiasto.pl

Bardzo ceniłem ten zespół przed koncertem, a po nim zrozumiałem, jak ich muzyka jest wielowarstwowa, skomplikowana i to pogłębiło jeszcze moją fascynacje. Na scenie było aż ośmiu wirtuozów, w tym trzech wokalistów, którzy dołączali do reszty ze swoimi partiami instrumentalnymi. Dwóch klawiszowców czarujących syntezatorami, oraz trzech gitarzystów naraz tworzyli nadzwyczajną głębię brzmieniową. Tak jak na zespół przystało, dźwięki nakładały się na siebie, a napięcie rosło, żeby chwile potem powrócić do stanu pierwotnego. I tak w kółko. Po energicznych i skocznych końcówkach utworów następowały wokalne „hymny”, podczas których wykonawcy udowadniali siłę swoich strun głosowych. Progresywny i elektroniczny styl stworzyły wyjątkową aurę.

Zespół nie zrobił wielkiego show. Było dosyć surowo i pragmatycznie. Nie można odmówić im pasji i czucia muzyki, ale grali utwór za utworem, a kontakt z publicznością ograniczyli do kilku słów przywitania i pożegnania oraz „dziękuje” w naszym ojczystym języku. To nie przeszkadzało publice bawić się jak w sylwestrową noc. Większość raczej powoli bujając się na boki, rozkoszowała się dźwiękami. Każdy odbierał muzykę na swój sposób. Przykładowo starszy Pan stojący koło mnie, przez cały występ energicznie tańczył idealnie w rytm muzyki. Było trochę światełek i tyle, jeśli chodzi o show. To jednak nie było w tym wszystkim szczególnie istotne.

Na żywo te złożone kompozycje brzmią rewelacyjnie, bez porównania do odsłuchu na głośnikach. Archive udowodniło tym koncertem, że są w wybitnej formie i te 25 lat na scenie w żadnym stopniu nie pozbawiło ich wysokiej jakości. Być może mają już najlepsze lata za sobą, ale moim zdaniem warto nadal śledzić ich działalność.