To nie wypanda nie jest jedną z typowych animacji, z których znamy studia Disney czy Pixar. Opowieść o dojrzewaniu, relacjach i współczesnym świecie z perspektywy pandy rudej? To tylko kolejny dowód, że twórcy filmowi potrafią stworzyć historię na temat wszystkiego. Pełnometrażowy debiut reżyserski Domee Shi w polskich kinach od 11 marca.
To nie wypanda, ale czy na pewno?
Studia animacji już dawno odchodzą od klasycznego modelu swoich opowieści. Nie dziwi więc, że współczesny świat coraz bardziej przenika do bajek, a temat dojrzewania przestał być tabu. Główną bohaterką To nie wypanda zostaje trzynastoletnia Mei Lee, dla której dorastanie to znacznie więcej niż pierwsza miesiączka. Szybko okazuje się, że wzorowa uczennica i idealna córka kształtują się za sprawą matki, a osobowość Mei jest bardziej złożona. Zamiast wychodzić na karaoke z koleżankami w swoim wieku, popołudniami pomaga w prowadzeniu świątyni, a wieczorami wzdycha do popularnego boysbandu. Wkroczenie w okres dorastania okazuje się być jednak niewystarczającym problemem, a na kobietach z rodziny naszej bohaterki od lat ciąży klątwa/błogosławieństwo. Czy istnieje bardziej dosłowne zobrazowanie burzy hormonów niż przemiana w wielką pandę czerwoną?
Pomijając kwestie „stawania się kobietą”, zapalającą alarmującą lampkę u zajmujących się wychowywaniem dziewczynek, tematy w bajce poruszają znane już problemy. Chaos spowodowany nadmiarem bodźców i emocji czy odkrywanie siebie i swojej niezależności to przykładowe z nich. Na wyjątkową uwagę zasługuje jednak ukazanie relacji pomiędzy matką a córką. Nadopiekuńczość i trzymanie dziecka we własnej wizji życia nie jest tematem, o którym mówi się dużo.
Wszyscy kochają pandy
Współczesne problemy wymagają współczesnych rozwiązań. Tą zasadą zdają się podążać twórcy animacji, jednak nie zawsze z zamierzonym skutkiem. Już od kilku produkcji zauważalne są zmiany w rysunku, które widzieliśmy chociażby w Luce. Dla niektórych mogą być powiewem świeżości, innym mogą się mniej podobać. Tworzenie złożonych postaci i ich charakterów pozostają jednak na niezmiennym poziomie. Mei i jej grupa, a nawet bliższa czy dalsza rodzina wywołują konkretne odczucia i nie można im zarzucić wtapiania się w tło.
Zupełnie inaczej wygląda tu kwestia zabiegów stosowanych w fabule. Metafory i niesione przesłanie są tak dosłowne, że potrafią przytłoczyć. Zdecydowanie brakuje tu tak charakterystycznego wielowymiarowego wydźwięku historii, z których słyną obydwa studia. To nie wypanda staje się przez to bajką, o której za jakiś czas niewielu będzie pamiętać. Debiut Domee Shi to dobrze zbudowana animacja, ale pozbawiona szczególnej oryginalności. Warto się z nią zapoznać, szczególnie jeśli jest się miłośnikiem gatunku, jednak kluczem do dobrej zabawy będzie brak większych oczekiwań.
Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj -> meteor.amu.edu.pl/programy/kultura