Głównego bohatera serii The Legend of Zelda nie trzeba przedstawiać żadnemu graczowi. Od 1986 roku każdy posiadacz konsoli Nintendo mógł wcielić się w postać zaledwie kilkunastoletniego bohatera zmagającego się z siłami zła. Charakterystyczny zielony ubiór, blond włosy i spiczaste uszy na zawsze zapisały się w pamięci pokoleń graczy pod postacią Linka — bohatera krainy Hyrule ratującego z opresji księżniczkę Zeldę. Gra ukazała się w prawie trzydziestu wydaniach, natomiast 16 lipca bieżącego roku doczekaliśmy się kolejnej, zremasterowanej części. Wydane 18 listopada 2011 roku Skyward Sword na Wii doczekało się swojej odnowionej odsłony na konsole Nintendo Switch.
Z głową w chmurach
Twórcy The Legend of Zelda za każdym razem mierzyli niezwykle wysoko i z części na część stawiali poprzeczkę coraz wyżej. Jednak tym razem trafiła ona ponad same chmury, bo aż do Skyloft — podniebnego miasta zamieszkanego przez wyznawców bogini Hylia. Jak można się domyślić, miejsce to zamieszkuje dwójka naszych bohaterów. Poruszając się w przestworzach na grzbietach wielkich ptaków Link oraz Zelda dorastali z dala od świata pod chmurami. Pewnego dnia księżniczka Zelda ginie, po ataku tajemniczego tornada. Link zmuszony jest wyruszyć na nieznane ziemie w celu odnalezienia swojej przyjaciółki. Pomoże mu w tym tytułowy Skyward Sword, czyli miecz, którego wnętrze zamieszkuje tajemnicza istota znana Fi. Od tego momentu Link, wybrany przez samą Boginię, musi pokonać czyhające na dole zło.
Starożytne miasto w obliczu nowej technologii
Pomimo ograniczeń technologicznych Wii, twórcom udało się nadać grze uroku poprzez widoczną inspirację impresjonizmem. Jednakże specyficzna szata graficzna Skyward Sword nie spodobała się wielu odbiorcom. Konsola Nintendo Switch, mimo bycia systemem specjalnie przeznaczonym do grania, również nie posiada odpowiedniej mocy obliczeniowej, by gruntownie przebudować cały świat Hyrule. Mimo to, w zremasterowanym wydaniu Zeldy twórcy pokusili się o rozdzielczość Full HD w trybie stacjonarnym, polepszone tekstury czy stałe 60 klatek na sekundę. Tak naprawdę to zmiany Quality-Of-Life w nowej wersji gry pozwalają produkcji nabrać kształtów. Dzięki nim Skyward Sword ma szansę ukazać nam pełnię swoich możliwości. Nintendo przyjrzało się swojej produkcji od podstaw i pozmieniało to, co w pierwotnej wersji niekoniecznie działało, oszczędzając nowym odbiorcom niepotrzebnych frustracji.
Ogniem i joyconem
The Legend of Zelda Skyward Sword różniła się od swoich poprzedniczek tym, że w tej części dosłownie mogliśmy chwycić za miecz i tarczę. A raczej za kontroler od konsoli i własnoręcznie rozprawić się z przeciwnikami. W wersji na Wii trzymając kontroler w dłoni, nasze ruchy były precyzyjnie odwzorowywane na ekranie telewizora. Opcja ta powraca w remasterze jednak tym razem za nasz oręż posłużą nieco mniejsze i lżejsze joycony. Posiadacze wersji Nintendo Switch Lite, jak i Ci gracze preferujący bardziej siedzący tryb rozgrywki, mogą cieszyć się specjalnie zaprojektowanym modelem tradycyjnym. Niestety, tryb sterowania ruchowego może odrzucać szczególnie przy pierwszym kontakcie, ponieważ wymaga on nieco czasu do przyzwyczajenia.
Nowe wydanie, nowa cena
Tym, co przede wszystkim może odrzucać przed zagraniem w odnowioną wersję Skyward Sword jest… cena. Gra wydana parę lat temu kosztuje tyle, co najnowsze produkty klasy AAA. Znając Nintendo, nie prędko możemy doczekać się przeceny ich flagowej serii. Zwłaszcza mając na uwadze to, że obecnie są monopolistami na rynku podręcznych konsolek. Musimy zadać sobie pytanie, czy warto płacić pełną cenę za produkt, który i tak większość fanów serii już ograło.
Nowy start w znane
The Legend of Zelda: Skyward Sword Remaster to doszlifowana, pełniejsza wersja gry, którą pokochało tysiące graczy na całym świecie. Prosta, lecz wciąż ujmująca historia zawarta w malowniczej oprawie zabiera nas na wyżyny świata gamingu. Barwne i zapadające w pamięć postacie, różnorodne i przemyślane projekty lokacji oraz muzyka skomponowana przez najwybitniejszych japońskich kompozytorów przenosi nas w niezapomniany świat Hyrule. The Legend of Zelda to RPG warty uwagi zapewniający godziny intensywnej rozgrywki, w których będziemy musieli wykazać się koordynacją ruchową. Warto też przystanąć na moment, by zastanowić się nad różnymi łamigłówkami i być może, zachwycić się fantastycznym światem w jeszcze lepszym wydaniu.
JAN WELTROWSKI-KNOPIK