Połączenie kameralnego folku i arabskich brzmień to kwintesencja nowo wydanego, już trzeciego albumu Tamino. Przepełniony emocjami i melancholią Every Dawn’s a Mountain jest potwierdzeniem niezwykłej wrażliwości i autentyczności artysty. Co tym razem zaserwował nam belgijsko-egipski muzyk?

Delikatna gitara, smyczki i arabski oud – dźwięki te nie są obce każdemu, kto jest choć trochę zaznajomiony z twórczością Tamino. Piosenki na Every Dawn’s a Mountain łączą się tym razem w zaskakująco spójną całość, tworząc swoisty list miłosny do korzeni artysty. Nie jest to nowość w twórczości Tamino, gdyż nawiązania do egipskiego słońca i piasków bardzo wyraźnie słychać w jego dyskografii.
Dodatkowo cały album ma charakter iście nomadyczny, jako że artysta nagrywał go w różnych zakątkach świata. Od przekształconego w studio kościoła w Nowym Orleanie, przez studio ICP w Brukseli, aż po hotelowe pokoje z poprzedniej trasy. Podczas gdy Tamino rusza w nową trasę koncertową, nowej płyty możemy w swoich pokojach słuchać my. Pytanie – w jakie miejsca może nas ona zabrać?
Babylon – wschodzący artysta nad upadłym miastem
Emocjonalność w twórczości Tamino jest jej nieodłącznym elementem – kto nie poczuł nigdy drżenia w klatce piersiowej, słuchając którejkolwiek z piosenek, niech pierwszy rzuci kamień. Trudno się temu dziwić, gdy główną inspiracją Every Dawn’s a Mountain była strata i potrzeba kontaktu ze światem – jak wspomina sam artysta. Można było to odczuć już po pierwszym singlu, który zapowiadał album – Babylon. Monumentalność płynąca z piosenki była tylko przedsmakiem tego, nad czym pracował Tamino. Warstwa liryczna utworu zachwyca, kreując obraz ogrodów Babilonu oraz ich finalnego upadku. Idealnie współgra to z warstwą instrumentalną, budując napięcie, by finalnie dojść do poetyckiego rozwiązania. Singiel wydaje się melancholijną refleksją nad stratą – główną siłą napędową albumu.

Dissolve i Sanctuary – od mistycznej refleksji do harmonijnej nadziei
Sanctuary był trzecim singlem zapowiadającym Every Dawn’s a Mountain. Został wydany po poprzedzającym go Dissolve – nostalgicznej, niemalże mistycznej refleksji nad tematami wyobcowania i próbie zrozumienia swojego miejsca w chaosie świata. Oprócz wydania Dissolve jako singla została również opublikowana wersja live, która ujmuje swoją niewymuszoną organicznością. Śpiewający w oknie nowojorskiego mieszkania Tamino i dźwięki nocnego miasta. Pierwsze co przychodzi mi do głowy to, że marzy mi się taki sąsiad.
Nieco inaczej wybrzmiewa Sanctuary – piosenka stworzona w kolaboracji z Mitski, której Tamino towarzyszył w jej zeszłorocznej trasie. Z pewnością jest ona bardziej energiczna od Dissolve, ale i nasycona pewną dozą nadziei, która bije od linii melodycznej. Harmonie, które można usłyszeć w utworze są zasługą Mitski, za tekst odpowiadał Tamino. Pomimo pewnego rodzaju odetchnienia i niezobowiązującego komfortu płynącego z Sanctuary, piosenka nie jest pozbawiona filozoficznego tonu, charakterystycznego dla twórczości Tamino.

Intimate shows by Tamino – premiera w najczystszej formie
Na początku marca 2025 miała miejsce seria kameralnych koncertów, mająca na celu celebrację nowego albumu artysty, jeszcze przed jego oficjalnym wydaniem. Występy charakteryzowała bardzo mała publiczność – w Berlinie ilość miejsc nie przekraczała liczby osób w sali kinowej, bo właśnie tam odbywał się koncert. Samo wykonanie utworów z Every Dawn’s a Mountain również charakteryzowało minimalistyczne instrumentarium.
Na zespół składała się wiolonczela, gitara barytonowa, perkusja i oczywiście wokale Tamino podparte jego oudem. Całe to doświadczenie przypominało konwersację z bliską osobą, która powoli i stopniowo odsłania swoje wnętrze i daje się poznać. Bez wyniosłości i bez poczucia wyższości artysty nad publicznością. W Warszawie również będzie możliwość dać porwać się magii muzyki Tamino, co polecam każdemu. Koncert odbędzie się 15 września w Klubie Stodoła.

Tamino, Every Dawn’s a Mountain – dla tych, którzy chcą również czuć
Tamino w Every Dawn’s a Mountain nie odkrywa nowych horyzontów w swojej twórczości. To nie jest płyta, która ma być przełomową w jego karierze. Jest to za to potwierdzenie jego talentu, wrażliwości i niekonwencjonalnego stylu. Tamino tworzy utwory niczym litanie, czerpie ze swoich korzeni i robi to fenomenalnie, poruszając serca słuchaczy z całego świata. Prawdziwość płynąca z liryki albumu w połączeniu z ujmującymi melodiami jest nie do odrzucenia i idealnie wpasowuje się w gusta osób, które słuchając, chcą również czuć.
Więcej recenzji albumów możecie przeczytać na podstronie Magazynu Muzycznego, tutaj!