W tym tygodniu zakończyły się zmagania reprezentacji Polski w Lidze Narodów. 1 zwycięstwo, 1 remis i aż 4 porażki. Takie wyniki doprowadziły do spadku kadry do Dywizji B. Jak możemy podsumować spotkania w wykonaniu naszych „Orłów”? Kto pokazał się na plus, a kto na minus? I co najważniejsze – jak wygląda przyszłość naszej kadry?
Rollercoaster emocji, połączony z nudą w Chorwacji
Spotkanie w Osijeku było ogromną dominacją Chorwacji nad Polską. Gospodarze stworzyli wiele klarownych sytuacji. Ratunkiem dla Polaków był Łukasz Skorupski albo nieskuteczność przeciwnika. Jedyną sytuacją naszej reprezentacji przez cały mecz to strzał Roberta Lewandowskiego w poprzeczkę po dośrodkowaniu Walukiewicza. W 52. minucie Luka Modrić wykorzystał rzut wolny. Niestety po tym golu nie byliśmy w stanie wrócić do gry, a spotkanie zakończyło się wynikiem 1:0. Ten mecz można opisać krótko: 39-letni Modrić pokazał nam, jak powinno grać się w piłkę.
Drugi pojedynek, który odbył się na Narodowym, był prawdziwą jazdą bez trzymanki. Z jednej strony zaliczyliśmy najgorsze 10 minut w ciągu całej kampanii Probierza, tracąc trzy bramki w 7 minut. Z drugiej piłkarze zagrali jeden z lepszych meczów w ofensywie jak nie najlepszy w Lidze Narodów. Przede wszystkim zaliczyliśmy comeback i walczyliśmy o wygraną. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 3:3. Po raz kolejny świetny występ zaliczył Nicola Zalewski. Dodatkowo Urbański wraz z Zielińskim pokazali, że świetnie rozumieją się na boisku. Ponadto fantastycznym strzałem popisał się Sebastian Szymański.
Niestety w tym meczu widoczne były również nasze wady. Paweł Dawidowicz zagrał tragiczny mecz, a część straconych bramek wynikała z jego błędów. W 38. minucie z powodu urazu musiał zmienić go Kamil Piątkowski, który w porównaniu do zawodnika Hellas Verony wyglądał dużo lepiej. Dobrze rozgrywał piłkę do przodu oraz był bardzo stabilny w defensywie. Widać było, że wprowadził spokój w naszej formacji obronnej. Warto również zaznaczyć kiepski występ Jakuba Kamińskiego, którego zmienił Micheal Ameyaw. Po jego wejściu reprezentacja zyskała więcej energii.
Kompromitacje z Portugalią
Dwumecz z Portugalią kompletnie obnażył wszystkie wady Polaków. W pierwszym spotkaniu nasza defensywa została całkowicie ośmieszona przez rajdy Rafaela Leão, który przez cały mecz grał jak na treningu. Bezradnie na prawej stronie wyglądali Przemysław Frankowski i Sebastian Walukiewicz, którzy zostawiali mnóstwo przestrzeni dla rywala. Ostatecznie wynik 3:1 idealnie zobrazował przebieg tego spotkania. Jedyne plusy tego meczu można upatrywać w duecie Zieliński i Zalewski oraz w dobrym wejściu z ławki rezerwowej debiutującego Michaela Ameyaw, oraz Kacpra Urbańskiego, który zaliczył asystę przy bramce piłkarza Interu.
Drugi mecz był jeszcze większym rozczarowaniem niż pierwszy. Chociaż należy podkreślić, że pierwszą połowę nasza reprezentacja zagrała na naprawdę dobrym poziomie. Nie popełniała błędów w obronie, potrafiła wykreować dobre kontrataki m.in. ten podczas którego, Bartosz Bereszyński po groźnym dośrodkowaniu doznał kontuzji, czy dobry wolej Krzysztofa Piątka. Niestety druga połowa ukazała inne oblicze polskich piłkarzy. W obronie nastał kompletny chaos, co skutecznie wykorzystała reprezentacja Portugalii.
Polska źle weszła w drugie 45 minut, a po bramce na 1:0 wszystko sypało się z każdą minutą coraz bardziej. Od momentu zejścia Bereszyńskiego i Bednarka z boiska, drużyna mocno odczuła ich brak, co skończyło się 5 bramkami Portugalczyków. Ostateczny wynik 5:1 był ogromnym ciosem. To jednak niejedyny moment, kiedy Polacy nie pokazali się z najlepszej strony. W 72. minucie Karol Świderski miał zmienić Urbańskiego, ale okazało się, że nie został zgłoszony do protokołu meczowego i przez to nie mógł wejść na boisko.
Ogromne szczęście w Glasgow, płacz na Narodowym
Mecz w Szkocji był naszym pierwszym w Lidze Narodów i niestety jedynym zwycięskim. Zaczęliśmy świetnie od przepięknej bramki Sebastiana Szymańskiego. 15 minut później Szkoci wyrównali. Okazało się jednak, że McTominay zagrał ręką i bramka nie została uznana. Pierwszą połowę zakończyliśmy ostatecznie z rezultatem 2:0, dzięki Lewandowskiemu, który wykorzystał rzut karny. Druga połowa zaczęła się od bramki kontaktowej gospodarzy, a 30 minut później Szkoci wyrównali na 2:2. Bohaterem narodowym bezsprzecznie został Zalewski, który w doliczonym czasie gry, wywalczył rzut karny. Nicola podszedł do jedenastki i pewnie ją wykorzystał.
Mecz w Warszawie był naszym ostatnim w Lidze Narodów i miał zapewnić nam baraże. Potrzebowaliśmy do tego tylko albo aż „zwycięskiego” remisu. Niestety nie zaczęliśmy dobrze spotkania, ponieważ straciliśmy bramkę już w 3. minucie. Potem dwie bardzo dobre sytuacje zmarnował Karol Świderski. Tymczasem Szkoci atakowali dalej, ale na posterunku był Skorupski. Warto tutaj pochwalić Jakuba Kamińskiego, który świetnie prezentował się na boisku. Miał mnóstwo udanych dryblingów i dobrych strzałów.
Piękna bramka Kamila Piątkowskiego pozwoliła uwierzyć nam w możliwość baraży. Niestety w ostatnich minutach dogrywki Szkoci doprowadzili do wyrównania po nieuwadze w obronie. Nieupilnowany Robertson po dobrym dośrodkowaniu, uderzając głową, umieścił piłkę idealnie przy słupku. Polacy próbowali w ostatniej chwili strzelić bramkę wyrównującą, ale bez skutku. Po gwizdku sędziego spadek do Dywizji B stał się faktem.
Kto na plus? Kto na minus? Czy reprezentacja zmierza w dobrym kierunku?
Co możemy wywnioskować z ostatnich zgrupowań? W 6 meczach strzeliliśmy 9 bramek, co mogłoby być dobrym wynikiem, gdybyśmy nie stracili aż 16. Michał Probierz podczas 17 spotkań reprezentacji nadal nie zbudował solidnej obrony i panuje w niej chaos. Mamy problem przy ustawieniu w defensywie. Zostawiamy ogromne przestrzenie. Nie radzimy sobie z kontratakami rywali. Co gorsza, brakuje nam w liderów. Jakub Kiwior, który miał być ostoją naszej obrony, zawodzi. Jedynym pozytywem naszej obrony może być objawienie ostatnich dwóch zgrupowań: Piątkowski oraz Skorupski.
Szukając plusów, warto zauważyć, że środek pola znacząco się poprawił. Zieliński, Urbański czy Szymański wyglądają, jakby rozumieli się na boisku. Szymański nie bał uderzać się z dystansu, co zaowocowało dwoma golami. Natomiast współpraca Zielińskiego i Urbańskiego dała 2 bramki oraz 2 asysty. Wspominając o grze w pomocy, nie można nie wspomnieć o Nicoli Zalewskim, ponieważ to głównie dzięki niemu wygraliśmy mecz w Szkocji. Niestety ciężko o więcej pozytywów. Dalej nie potrafimy znaleźć odpowiedniego zawodnika na pozycję szóstki. Moder, Romańczuk czy Oyedele nie sprawdzili się na tej pozycji.
Ostatnie zgrupowanie udowodniło, że niestety nasz atak bez Roberta Lewandowskiego wygląda tragicznie. Lewandowski jest jedynym napastnikiem, który zdobył bramkę dla reprezentacji Polski w całej Lidze Narodów, dokładając do niej dwie asysty. Karol Świderski, Krzysztof Piątek, czy Adam Buksa nie zdobyli żadnego gola, mimo że każdy z nich zagrał w co najmniej trzech spotkaniach. Oczywiście, bramki to nie jedyny wyznacznik dobrego napastnika, jednakże nasi napastnicy zbyt często marnowali dogodne sytuacje.
Jak podsumować całe zgrupowanie? „Niby człowiek wiedział, a jednak się łudził” – cytując klasyka. Brakuje nam stabilnej obrony, następcy Lewego, dobrej silnej „6”. Co więcej, selekcjoner cały czas szuka nowych rozwiązań, których niestety nie może znaleźć. Jeżeli chodzi o pozytywy, to można je głównie znaleźć u zawodników na linii pomocy. Warto przy tym przypomnieć, że 13 grudnia odbędzie się losowanie do grup eliminacji mistrzostw świata. Chociaż obecnie niewielu kibiców liczy na cokolwiek.
Mikołaj Cieślak
***
Po więcej ciekawych tekstów ze świata sportu zapraszamy tutaj -> Planeta Sportu