Pewnego dnia, gdy sesja trwała w najlepsze, znudzony i pozbawiony celu w życiu postanowiłem sprawdzić ile gatunków muzycznych istnieje na świecie. Odpaliłem Wikipedię i pojedynczo zacząłem zliczać dziwne nazwy ułożone w alfabetycznej tabeli. Gdy doszedłem do liter N, a mój licznik wskazywał ponad osiemset pięćdziesiąt pozycji, stwierdziłem, że cała ta czynność nie ma najmniejszego sensu. Za to w mojej głowie powstało inne pytanie: jakie są najbardziej pokręcone, dziwaczne i eksperymentalne gatunki muzyczne? W tym celu wybrałem się w podróż po najbardziej oddalonych peryferiach dźwiękowego świata.
Schranz
Jak scharakteryzować ten gatunek? Jest to ta sama łupana, której uwielbia słuchać twój sąsiad beciarz, tyle że na speedzie. I najprawdopodobniej muzyka ta powstała w celu zażywania tego typu używek i odstawianiu węgorza w hardcorowych klubach. Nurt zapoczątkował Niemiec Chris Liebing. Utwory wchodzące w skład schranzu charakteryzują się przede wszystkim beatem oscylującym w przedziale 140-160 uderzeń na minutę, powtarzalnością i minimalistycznym industrialnym sznytem. Głowa w betoniarce mocno!
Lowercase
Ten gatunek stoi jakoby w opozycji do poprzedniej propozycji. Zamiast ultraszybkiego beatu mamy szereg cichych dźwięków przeplatanych długimi pauzami. Element wspólny stanowi natomiast ogromny minimalizm i powtarzalność sekwencji. Ta eksperymentalna muzyka wywodzi się z ambientowych brzmień, a jego prekursorem i autorem nazwy Lowercase jest artysta Steve Roden. Coś dla fanów ekstremalnej relaksacji.
Musique concrète
Pięknie brzmiąca francuska nazwa, oznaczająca muzykę konkretną, jest synonimem postmoderny lat 40-tych XX wieku. Tę ciekawą gałąź muzyki zawdzięczamy Pierre’owi Schaefferowi – francuskiemu kompozytorowi, który postanowił dodać do klasycznych partii wokalnych i instrumentalnych odgłosy pochodzące z otaczającego nas świata. Tak muzyką stało się wszystko: szumiący górski potok; galop stepowych koni i Times Square w godzinach szczytu. Parafrazując Jonasza Koftę – być muzyką każdy może… Trochę lepiej, lub trochę gorzej.
Harsh noise wall
Ten gatunek muzyczny, jak i poprzedni poznałem dzięki memowi, który brzmiał mniej więcej tak: „A co jeśli mój gust muzyczny jest tak obszerny i wyrafinowany, że wykroczył poza takie gatunki jak musique concrète, harsh noise i avant-garde i zatoczył koło? Dlatego teraz słucham disco polo”. Ale do brzegu, harsh noise to najbardziej radykalny odłam noise’u (ang. hałas, szum). Ciężko to w sumie nawet nazwać muzyką. Nie mamy tu do czynienia z typowymi melodiami, a z zlepkiem trzasków, zgrzytów, puknięć, walnięć i ogólnego zgiełku, który ma przyprawić o ból głowy. Motywami przewodnimi charakterystycznymi dla tego industrialnego nurtu są często okrucieństwo, gore, kanibalizm, przemoc, czy porno. Starczy powiedzieć, że od paru lat moim niezastąpionym budzikiem jest utwór Woodpecker No. 1 autorstwa legendy noise’u – japońskiego muzyka Merzbowa. Faktycznie, wstając rano czuje się pień drzewa ostukiwany przez udarowy dziób dzięcioła. Obudzi nawet umarłego!
Danger music
Co mają wspólnego DJe lubujący się nielegalnych rave’ach, nazi-kapele i artyści wykonujący muzykę niebezpieczną? Ich występy często się nie odbywają. Danger music wywodzi się z współczesnej awangardy muzyki poważnej. Toteż, gdy już dojdzie do performance’u możemy ujrzeć osoby w frakach, próbujące sprawić naszym uszom jak największą krzywdę, gdyż taki jest nadrzędny cel tego gatunku. W grę wchodzi darcie się w najbardziej spazmatyczny sposób, maltretowanie klasycznych instrumentów, czy naruszanie nietykalności cielesnej słuchacza. Z racji tego koncerty takie często nie dochodzą do skutku, a cały nurt nosi znamiona pewnej muzycznej filozofii. Dla kogo? Jeśli zastanawiałeś się jak wyglądałby Grupa Mozarta na kwasie, to posłuchaj Geoffreya Gartnera.
Ktoś może się śmiać z powyższych przykładów. Ktoś może popukać się w głowę, ale ja uważam, że muzykom, którzy tworzyli te wszystkie warjactwa należy się poklask. Z jednego prostego powodu. Ktoś musiał na to wpaść! A jeśli mówimy o muzycznych ekstremach, to przybliżeni powyżej muzycy stali się pionierami zakątków muzycznej kultury, o których byśmy nawet nie śnili.