Koniec zimy w Wisconsin – album SABLE, fABLE od Bon Ivera

Bon Iver i radość z życia? Takie stwierdzenie brzmi jak oksymoron. A jednak. Na najnowszym albumie SABLE, fABLE, Justin Vernon odkrywa nie tylko nowe horyzonty swojej twórczości, a również samego siebie. Po latach zatopionych w melancholii, rozedrganych emocjach i eksperymentach na granicy bólu i piękna, Vernon po raz pierwszy pozwala sobie na pełne światła, otwarte brzmienie.

Justin Vernon,  SABLE, fABLE
źródło: atwoodmagazine.com

SABLE, fABLE – Bon Iver wychodzi z leśnej chaty

Od czasu przełomowego For Emma, Forever Ago, nagranego w samotności i rozpaczy w zimowej chacie w Wisconsin, Justin Vernon konsekwentnie redefiniował swoje brzmienie. Wciąż jednak pozostawał w cieniu smutku. Choć z każdą kolejną płytą – od eksperymentów z elektroniką na 22, A Million po wielowarstwową “folktronikę” na i,i – poszerzał granice swojego potencjału, jego twórczość niezmiennie podszyta była bólem.

Introspektywna osobowość Vernona sprawiła, że miliony słuchaczy odnalazły w jego muzyce własne emocje. „Zimowa chata w Wisconsin” stała się symbolicznym miejscem narodzin bólu – bólu może niedaremnego, ale wciąż głęboko obecnego. Teraz, w licznych wywiadach promujących najnowszy krążek, artysta podkreśla, że ten czas ma już za sobą i kieruje się ku jasności. Sam wielokrotnie nawiązuje do symbolu „opuszczenia chaty”. Vernon staje w zupełnie nowym miejscu. Nie ucieka przed własnymi demonami, ale uczy się funkcjonować z nimi, z twarzą zwróconą ku światłu.

Justin Vernon, Bon Iver
źródło: theartsdesk.com

Do jasności przez mrok – z SABLE do fABLE

Na pierwszy rzut oka można dostrzec, że krążek jest podzielony na dwie części. Część pierwsza – SABLE to część, z którą słuchacze mogli się już zapoznać w październiku 2024, w formie EP zapowiadającej album. Utwory te nadal mają w sobie ciemność, charakterystyczną dla artysty. Brzmieniowo jest oszczędna, nagrywana w półszeptach, z dużym naciskiem na emocjonalny ciężar tekstów. Vernon odchodzi tu od rozbuchanych aranżacji i wraca do bardziej surowej, niemal nagiej formy wyrazu. Choć nadal używa wokoderów i syntetycznych faktur, to wszystko jest podane w sposób stonowany.

Tematycznie SABLE jest jak etap rachunku sumienia, żałoby po utraconych nadziejach i samokrytycznego rozliczenia się z własnym cierpieniem. Część zamyka utwór AWARDS SEASON, o subtelnym tle dźwiękowym (poza niesubtelną, fantastycznie brzmiącą częścią dętą). Daje to przestrzeń na intensywniejsze wybrzmienie liryki piosenki:

And you know what is great? / Nothing stays the same.

Fragment ten jest swoistym podsumowaniem całości, pogodzeniem się z przeszłością, akceptacją obecnego stanu rzeczy. Piosenkę można traktować jako pewnego rodzaju “pomost”, przejście ku jaśniejszemu brzmieniu.

Druga część albumu jest niemal przeciwieństwem SABLE. Surowe, oszczędne brzmienia ustępują miejsca barwnemu popowi, soulowi i R&B. Pełne są ciepłych harmonii, dynamicznej perkusji oraz rozświetlonych aranżacji z udziałem pedal steela, smyczków i bogatych chórów. Momentami słychać tu echa ballad R&B z lat 90., co – jeszcze przed premierą tego albumu byłoby jednym z ostatnich skojarzeń, jakie przypisałabym brzmieniu Bon Ivera.

Utwór Everything Is Peaceful Love to jeden z kluczowych momentów fABLE, swoiste tętno całej płyty. Rytmiczność, narastające harmonie i subtelna elektronika nadają płycie świeżości i lekkości. Znajomy falset Vernona nie przypomina już skowytu (nie piszę tego w znaczeniu pejoratywnym – uwielbiam ten skowyt). Zamiast tego jest przepełniony autentyczną radością. Emocjonalnie Everything Is Peaceful Love to triumf. Vernon śpiewa o szczęściu, które nie wynika z braku bólu, lecz z akceptacji jego nieuniknioności – i jest to naprawdę piękne.

Justin Vernon,  SABLE, fABLE
źródło: pitchfork.com

SABLE, fABLE – Vernon i jego zamiłowanie do kooperatywy

Współpraca z innymi artystami nigdy nie była Vernonowi obca. Artysta od lat chętnie otwierał się na muzyków, również na tych spoza własnej estetycznej bańki. Na SABLE, fABLE dołączyli do niego m.in. Dijon i Jenn Wasner (Flock of Dimes) w energetycznym Day One, Danielle Haim w I’ll Be There i If Only I Could Wait. Kacy Hill i Jacob Collier wzbogacają warstwę wokalną oraz MonoNeon (znany ze współpracy z Princem), którego funkowy bas ożywia parę utworów i może właśnie to on nadaje we fragmentach vintage brzmienia. Natomiast za produkcję całości, obok Vernona, odpowiada Jim-E Stack.


Au revoir – do zobaczenia

Istnieją teorie, że SABLE, fABLE to ostatni album Vernona w ramach projektu Bon Iver. Sam wydawca płyty – Jagjaguwar – określił ją mianem “epilogu”, co nasuwa odbiorcom pytania o dalsze losy Vernona. Artysta wyznał w wywiadach, że jest na etapie intensywnej przemiany artystycznej i rozważa nowe drogi twórcze. Choć oficjalnie nie ogłoszono końca Bon Ivera, wiele wskazuje na to, że SABLE, fABLE może być nie tyle zamknięciem projektu, co pożegnaniem z jego dotychczasowym duchem. Symboliczne znaczenie ma tu także ostatni utwór albumu. Au Revoir – który, choć brzmi jak delikatne rozstanie, niesie ze sobą nadzieję – w końcu „au revoir” oznacza „do zobaczenia”. Z taką właśnie otwartością Vernon żegna się ze słuchaczami. W jakiejkolwiek przyszłej formie – au revoir!

Więcej recenzji albumów możecie przeczytać na podstronie Magazynu Muzycznego, tutaj!