„Gambit królowej” to największy miniserialowy hit Netflixa w historii. Na tej platformie zadebiutował 23 października 2020 r. i w ciągu pierwszego miesiąca został obejrzany w 62 mln gospodarstw domowych na całym świecie. W czym tkwi fenomen tego serialu?
Recenzja bez spoilerów.
Niszowy sport kluczem do sukcesu?
Szachy bez wątpienia darzone są wszechobecnym szacunkiem. Mało kto umie w nie grać, a osoby, które rozgrywają swoje partie zawodowo, kojarzymy głównie z ogromną elegancją i wielkim ilorazem inteligencji. Serial pokazuje nam, że faktycznie – może tak być, ale nie musi. Szachy są dla bogatych, biednych, chłopców i dziewczyn. Rozgrywka ukazana w serialu jest bardzo dynamiczna i pełna wszechobecnych emocji. Jak można się domyślić – w rzeczywistości nie zawsze tak jest, ale to przecież serial rozrywkowy.
Produkcja powstała na podstawie książki z 1983 roku o tym samym tytule, autorstwa Waltera Tevisa. Trzeba przyznać, że pomysł na realizację komercyjnego serialu dystrybuowanego na najpopularniejszym serwisie streamingowym był strzałem w dziesiątkę. Każdy kiedyś o szachach słyszał, mało kto jednak umie w nie grać. Panowała więc wszechobecna ciekawość odnośnie tego sportu. Była ona schowana gdzieś głęboko pod skórą, albowiem dotyczyła dyscypliny niszowej i zapomnianej. Netflix o szachach dobitnie przypomniał. Sukces murowany.
Zmysłowa Beth Harmon
Twórcy serialu zatrudnili do odegrania głównej roli młodą, rozchwytywaną w ostatnich latach Anyę Taylor-Joy. Wcześniej mogliśmy oglądać ją w takich produkcjach jak „Split” (2016), „Glass” (2019), czy „Emma.” (2020). Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie innej aktorki w tej roli. Anya zagrała zmysłowo, z klasą, autentycznie. Serialowa Beth Harmon jest postacią, którą zapamiętamy na długi czas. Jestem przekonany, że rola w „Gambicie” sprawi, że 24-letnia aktorka będzie w najbliższych latach przebierać w ofertach pracy. Jest w niej ogromny potencjał.
Nie samymi szachami serial żyje
Myślicie, że fabuła opiera się tylko i wyłącznie na grze w szachy? Nic bardziej mylnego! Owszem, oś czasu w serialu „Gambit Królowej” wytyczają coraz to nowe turnieje, w których Beth bierze udział oraz wspinanie się po drabinie na sam szczyt szachowej czołówki, ale oprócz tego widzimy jednak wiele wątków typowo dramatycznych. Relacja z matką, miłość, przyjaźń, zagubienie, słabość do używek…
Tak, to wszystko jest obecne w serialu i sprawia, że naprawdę próbujemy utożsamić się z główną postacią. Oprócz świetnie dobranych wątków życiowych warto na pewno zwrócić uwagę na kolory panujące w produkcji. Są to zazwyczaj pastelowe odcienie, a całość jest utrzymana w kolorystyce retro (akcja rozgrywa się w latach 50. i 60. XX w.), dzięki czemu naprawdę wierzymy, że wydarzenia przedstawione na ekranie odbywają się kilkadziesiąt lat wstecz. Fabuła i zdjęcia na duży plus!
Polski akcent
Smaczku całości ekranizacji dodaje na pewno postać grana przez Marcina Dorocińskiego. Polak wciela się w rolę jednego z rywali Beth Harmon na arenie szachowej – Rosjanina Vasily’ego Borgova. Mówi i gestykuluje niewiele, ale taki ma być. Wstydu na pewno nie ma, a sama rola jest bardzo wysoko oceniania, zarówno przez widzów, jak i krytyków. Jeżeli więc są tu fani „Doroty” – pozycja obowiązkowa!
Czy warto obejrzeć „Gambit królowej”?
Bez wątpienia jest to dobra produkcja. Kiedy już zacznie się go oglądać, naprawdę ciężko się oderwać. Jeżeli mamy wolny dzień, możemy go od razu w całości odhaczyć (7 odcinków, ok. godziny każdy). „Gambit” to serial, którym warto zainteresować się, chociażby ze względu na nietypową tematykę – niewiele mamy na rynku seriali opowiadających o szachach. Co więcej, profesjonalni szachiści wypowiadali się zdecydowanie pozytywnie o tej produkcji, co świadczy o tym, że jest to pozycja zarówno dla przysłowiowego „Kowalskiego”, jak i arcymistrza owej dyscypliny.
To wszystko dopełnia oczywiście genialnie napisana i świetnie zagrana Beth Harmon oraz postacie, które ją otaczają – każda z nich jest „jakaś” i w pewien sposób przyciągająca uwagę. Mało mamy tu szarości i nijakości, jeżeli chodzi o grę aktorską. Do tego dochodzą oczywiście atrakcyjne wątki dramatyczne: dużo zwrotów akcji, problemów, z którymi główna postać się zmaga oraz typowy dla Netflixa styl zakończenia odcinków – nie sposób nie obejrzeć kolejnych. Patrząc na niesamowicie wysokie liczby odsłon, jakie generuje ten serial i na to, jak dobrze jest oceniany, można się spodziewać, że zapisze się w kulturze na nieco dłużej niż jeden sezon. Warto!