W meczu „Kolejorza” z Rakowem Częstochowa w 25. kolejce PKO BP Ekstraklasy trener Maciej Skorża poprowadził poznaniaków jako trener po raz pierwszy od października 2015 roku. Wtedy to po zdobyciu mistrzostwa Polski i awansie do fazy grupowej Ligi Europy Lech nie był w stanie zaprezentować swojego najlepszego oblicza w krajowych rozgrywkach, w związku z czym zarząd klubu podjął decyzję o zakończeniu współpracy ze szkoleniowcem. Skorża powrócił na ławkę trenerską „Poznańskiej Lokomotywy” mądrzejszy o doświadczenia z pracy z Pogonią Szczecin oraz reprezentacją Zjednoczonych Emiratów Arabskich, a przy Bułgarskiej zastał zgliszcza zespołu występującego jesienią w europejskich pucharach pod wodzą Dariusza Żurawia. W tygodniu „bezkrólewia” w Poznaniu na początku kwietnia stery w drużynie przejął dotychczasowy drugi trener, Janusz Góra, który w swoim jedynym meczu jako głównodowodzący przeciwko Legii Warszawa zastosował system gry z trójką środkowych obrońców, wahadłowymi oraz płynnie przemieszczającymi się zawodnikami ustawionymi najwyżej w okolicach sektora środkowego. Dzięki takiemu układowi „Kolejorz” sprawnie zagęszczał część boiska po stronie piłki, nie pozwalając „Wojskowym” rozwinąć skrzydeł. Nowy szkoleniowiec podczas pierwszego wystąpienia przed kamerami klubowej telewizji przyznał, że wyjściowym ustawieniem Lecha powinno być 1-4-3-3, w związku z ofensywnym nastawieniem zespołu. W słowach tych Skorża nie przedstawił jednak niczego wyjątkowego, ponieważ zastosowanie podobnie ewoluujących zestawień stanowi konieczność, jeśli dana jedenastka zawodników chce przejąć inicjatywę w meczu z posiadaniem piłki i otwierać kolejne drogi podań podczas konstrukcji ataków. Jak podkreślił trener na swojej pierwszej konferencji prasowej po powrocie do Lecha, to nie dany system gry, a wspólne role wszystkich piłkarzy mają łączyć się w jedną całość, adaptując własny styl gry do wyzwań stawianych przez rywali:
To coś, do czego będę dążył, by drużyna potrafiła zareagować na sytuację boiskową, albo przygotować się dobrze pod konkretnego przeciwnika. Tak się gra w Europie, tak się gra na świecie, w tym kierunku piłka idzie […], a widzę, że w szatni Lecha są zawodnicy, którzy mają taki potencjał, są inteligentni, elastyczni, dla których tak naprawdę to nie system będzie tutaj decydujący, ale pewne zasady gry, które będziemy chcieli stosować, czy będziemy w 60 minucie wracać do systemu z czwórką obrońców, czy się przestawiać na trójkę. Nie będzie miało to dla nich żadnego znaczenia. Tak bym docelowo chciał, żeby drużyna funkcjonowała.
W wyjazdowym spotkaniu z Rakowem Skorża podtrzymał ustawienie z trójką defensorów z ostatniego meczu ligowego, jednak w czasie trwania meczu „Kolejorz” napotykał na wiele problemów z przełożeniem założeń gry w tym systemie na to, co działo się na murawie.
Lechici podczas starcia rozgrywanego w Bełchatowie mierzyli się z Rakowem Marka Papszuna zestawionym w swoim tradycyjnym 1-5-2-3 w fazie defensywnej.
Od początku meczu Lech przejął piłkę, starając się budować ataki z udziałem bramkarza, który w najniższej strefie tworzył strukturę 4+2 wraz z trzema obrońcami oraz dwoma środkowymi pomocnikami. Raków przeciwstawiał się gościom w wysokim pressingu, w którym trzech najwyżej ustawionych graczy odcinało linie podań do defensorów oraz piłkarzy drugiej linii „Kolejorza” poprzez zabiegnięcie (boczni atakujący) oraz doskok frontalny (środkowy napastnik). Przyjęcie niskich pozycji przez najbardziej skrajnych graczy z Poznania – wahadłowych powodowało, że pole gry stawało się wąskie, zawodnicy gospodarzy mieli ułatwione zadanie w kryciu indywidualnym i przez to trudniej było znaleźć wolną przestrzeń do rozegrania piłki. Bramkarzowi Lecha w takich sytuacjach nie pozostawało nic innego, jak poszukać zagraniem partnerów ustawionych najwyżej w bocznych strefach, gdzie strata futbolówki zmniejsza niweluje ryzyko szybkiego skontrowania przez przeciwnika.
Tam jednak Raków uzyskiwał przewagę liczebną 3 na 2 dzięki występowaniu wahadłowego, podwyższającego ustawienie skrajnego środkowego obrońcy oraz środkowego pomocnika, którego po chwili wspierał również drugi centralny zawodnik z formacji pomocy.
Lechowi udawało się otworzyć kolejne korytarze podań w dalszych rejonach boiskach dopiero po wymianie pozycji kilku zawodników okupujących dotąd głównie sektor środkowy (Tiba, Karlström, Kvekveskiri, Ramirez). Działanie te pozwoliły skupić obu środkowych pomocników Rakowa (Sapała, Lederman) z dala od siebie, co zapewniało akces z piłką do wyższych stref np. w sektorze „półbocznym”, gdzie futbolówkę mógł otrzymać środkowy napastnik „Kolejorza” (Ishak).
Kiedy piłkarze Marka Papszuna przechodzili do niższego bloku obronnego z zachowaniem bliskich odległości pomiędzy formacjami, niebiesko-biali nie potrafili w odpowiednim tempie okazać wsparcia zawodnikowi z piłką (Puchacz). Dotąd najwyżej ustawiona trójka Tiba-Ramirez-Ishak często występowała dość statycznie w sektorze środkowym, co zdecydowanie ułatwiało Rakowowi grę w fazie obrony.
Nawet jeśli podającemu lechicie (Karlström) udawało się uzyskać piłkę otwartą, czyli będąc ustawionym twarzą do bramki przeciwnika i nieatakowanym ściśle przez rywala, a pomiędzy czerwono-niebieskimi pojawiały się luki, trzech graczy Macieja Skorży przyjmujących najwyższe pozycje było względem siebie ustawionych płasko, w jednej linii, w związku z czym Lech nie mógł sprawnie utworzyć kolejnych kątów podań w rozwoju ataków i tracił futbolówkę.
Cyrkulacja piłki pomiędzy zawodnikami Lecha zmieniała się w momencie, gdy podanie przecinające formacje przeciwników wykonywał obrońca (Šatka), a dwóch środkowych pomocników skupiało atencję piłkarzy linii pomocy i ataku Rakowa, znajdując się pomiędzy nimi. W ten sposób lechici jednym podaniem mogli znaleźć się z piłką w ostatniej tercji boiska w wolnej przestrzeni przed defensorami z Częstochowy.
W fazie gry obronnej „Kolejorz” nie wykazywał się agresywnością w doskoku do rywali, w związku z czym ci mogli dość swobodnie rozgrywać swoje ataki. Piłkarze Marka Papszuna w jednym ze swoich konceptów akcji zaczepnych wykorzystali charakterystykę ustawienia Lecha z trzema obrońcami oraz wahadłowymi. Gdy ci ostatni podwyższą swoją pozycję na boisku, odsłaniają sektor boczny, co Raków wykorzystał w 28. minucie meczu posyłające w to miejsce długie podanie, które dodatkowo skupiło dwóch zawodników Lecha odbudowujących ustawienie w niższym bloku obronnym – lewego środkowego obrońcę (Milić) oraz wahadłowego (Puchacz). Chwilowy kryzys decyzyjny tej dwójki wykorzystał skrzydłowy Rakowa, zarabiając faul przed polem karnym lechitów, po którym częstochowianie zdobyli bramkę z rzutu wolnego.
Kiedy Raków przebywał z piłką w sektorze bocznym, zawodnicy „Kolejorza” zawężali swoje ustawienie, kryjąc przeciwników indywidualnie, jednak przegrywali większość tych pojedynków. Omijający presję niebiesko-białych piłkarze Papszuna mogli wykorzystać wolne sektory boczne i „półboczne” w ostatniej tercji boiska.
Wraz z drugą częścią spotkania Lech zmienił ustawienie zespołu na czwórkę obrońców, dwóch napastników (Jóhannsson i Ishak, mający wykonywać względem siebie przeciwne i komplementarne ruchy) oraz skrzydłowych (Skóraś, Sýkora) schodzących, czy jak powiedział asystent Macieja Skorży Rafał Janas „ścinających” w głąb pola ku osi boiska. Nowy-stary system gry pozwolił lechitom odtworzyć znane z przeszłości połączenia między zawodnikami, otwierać linie podań oraz skuteczniej „wyciągać” obrońców Rakowa z ich stref, tworząc wolne przestrzenie w bocznych sektorach boiska, czyli w tych samych strefach, w których czerwono-niebiescy uzyskiwali nieobstawione miejsca w pierwszej części gry.
Nowy układ pozycyjny Lecha pozbawił graczy Rakowa łatwiejszego odniesienia się do zawodników z Poznania zestawionych uprzednio w tych samych strefach, co gospodarze. Piłkarze Macieja Skorży swobodniej uzyskiwali kąty zagrań zdobywających przestrzeń, formowali struktury rombu, dezorientowali rywalem swoim ustawieniem i wobec ostatnich obrońców z Częstochowy występowali często nawet w równowadze liczebnej 3 na 3.
We wcześniejszej fazie budowy ataków, gdy Lech otwierał grę, a zawodnicy Papszuna organizowali wyższy pressing, „Kolejorz” dzięki czterem zawodnikom w ostatniej linii wspieranym przez obniżającego pozycję środkowego pomocnika (Tiba) zyskiwał przewagę liczebną wobec napastników Rakowa. Ponadto niebiesko-biali powodowali dylematy wśród środkowych pomocników, którzy nie wiedzieli czy podejść dalej w kierunku gracza z piłką i odsłonić strefy za swoimi plecami, pozostawić wolne pole poznaniakom przed sobą, czy może pokryć nieobstawione boczne strefy boiska.
Jeden z dwóch centralnych graczy drugiej linii Rakowa pozostawał zwykle w pobliżu własnej linii obrony, dlatego bliżej bramki Lecha poznaniacy zdobywali przewagę pozycyjną. Jan Sýkora dzięki „ścinaniu” ku osi boiska skupiał atencję drugiego środkowego pomocnika Rakowa, wahadłowy Rakowa pokrywał wobec tego bocznego obrońcę „Kolejorza” (Šatka), odsłaniając zarazem sektory boczne za swoimi plecami, co mógł wykorzystać ruchem przeciwnym do Sýkory Pedro Tiba, którego krycie z kolei musiał przejąć środkowy napastnik biegnący w tył.
Autorem zdjęcia wyróżniającego jest Przemek Szyszka.