Nie tak dawno obchodziliśmy setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, jednak 11 listopada nie był dniem, w którym państwo polskie odrodziło się w pełnej okazałości. Proces kształtowania granic, tworzenia polskiej administracji, a przede wszystkim utrwalenia państwowości jako takiej był żmudny i trwał aż do 1921 roku.
Niewątpliwie Powstanie Wielkopolskie było bardzo ważnym, jeśli nie jednym z kluczowych elementów kształtowania się odrodzonej Rzeczypospolitej. To właśnie wtedy trud kilku pokoleń Poznańczyków, przez pracę organiczną i powszechny rozwój gospodarczy doprowadził nas do upragnionej wolności.
Duma rozpiera każdego Wielkopolanina, na myśl o jednym z najbardziej spektakularnych i zwycięskich powstań. Setna rocznica to doskonała okazja do hucznych obchodów, które odbyły się w wielu miejscach, zarówno Wielkopolski, jak i samego Poznania, gdzie pod pomnikiem powstańców odbyły się oficjalne uroczystości z prezydentem Andrzejem Dudą na czele.
Niestety na uwagę „zasługuje” także kilka wydarzeń związanych z obchodami. Po pierwsze, nieodbycie się corocznego biegu, organizowanego w dniu rocznicy wybuchu powstania. Po drugie, odbycie się dwóch konkurencyjnych koncertów, w dniu rocznicy wybuchu powstania na stadionie miejskim w Poznaniu oraz kolejnego dzień później, na płycie Starego Rynku, oczywiście także w Poznaniu.
Trudno było pozbyć się wrażenia, że są to dwa różne wydarzenia, które wzajemnie ze sobą nie były powiązane. Pomijając walory artystyczne obydwu wydarzeń, które oba niewątpliwie posiadały, ponieważ każdy z nich został zrealizowany z różnymi, ciekawymi pomysłami. Jednak linię podziału można było bardzo łatwo zauważyć. Przede wszystkim koncert na stadionie został zorganizowany przez władze Samorządu Województwa Wielkopolskiego, a wyprodukowała go stacja TVN. Natomiast koncert na płycie Starego Rynku został zorganizowany pod patronatem Wojewody Wielkopolskiego, a wyprodukowała go… TVP.
Niestety i tutaj objawiły się podziały, które podczas oficjalnej uroczystości zostały skrzętnie ukryte w dymie rac, huku salwy honorowej i okrągłych słowach oficjeli. Jednak później już wszystko było po gorszemu, ale jednak staremu. Trochę śmieszno, trochę straszno, grunt że się ludzie „za darmo” pobawili.
No cóż, zostawmy już same obchody i wróćmy do tego, co było istotą tych wydarzeń, a mianowicie do kontekstu wybuchu powstania i przebiegu walk, o czym rozmawiałem z Mateuszem Huryszem, historykiem, miłośnikiem miasta poznania.
Szczęśliwego nowego roku!