„Lech Game Redemption” – Jak Lech Poznań walczy o odkupienie?

Zupełnie jak niesławny gang Dutcha Van Der Linde z „Red Dead Redemption”, zespół Lecha Poznań nie zaskarbiał sobie serc kibiców w zeszłym sezonie. Aktualnie zespół próbuje osiągnąć od fanów tytułowe „odkupienie”, co na razie zdaje się drużynie Nielsa Frederiksena osiągać.

Nowe konie w stajni

Lech Poznań po półrocznej kadencji Mariusza Rumaka sięgnął dna. Po piłkarzach było widać ogromną niechęć do gry, kibice byli wściekli do tego stopnia, że nawet w miejscach publicznych byli wyszydzani od „sytych kotów”. Było wiadomo, że potrzebne będzie wietrzenie szatni i wpuszczenie nowej energii. Drużynę opuściło ostatecznie aż 7 graczy, a ich miejsce zastąpiła identyczna liczba piłkarzy Alex Douglas, Ian Hoffmann, Bryan Fiabema, Stjepan Loncar, Filip Jagiełło, Daniel Hakans i Patrik Walemark. 

Co łączy wszystkich zawodników? Każdy otrzymał szansę gry już w pierwszym meczu po przeprowadzce do Poznania. Niels Frederiksen nie bał się wystawiać piłkarzy nieprzystosowanych do nowego stylu, co można odczytywać, jako próbę budowania pewności oraz poczucia jedności drużyny. 

Na razie najbardziej na całej sytuacji skorzystał  Douglas – wszedł do zespołu z przytupem, sadzając na ławce Bartosza Salamona, który do niedawna stanowił nietykalny filar defensywy i jak na razie nie zapowiada się, aby Polak odbudował swoją pozycję w kadrze. Szwed nie boi się piłki, często biorąc na siebie ciężar rozprowadzania jej w ofensywne tercje boiska. W rezultacie jego dobre występy zaowocowały powołaniem do reprezentacji narodowej i dwukrotnym startem w pierwszym składzie. podczas Ligi Narodów UEFA.

Starzy-nowi kowboje

Po sezonie 2023/24 przyszłość wielu zawodników Kolejorza stała pod ogromnym znakiem zapytania. Jeszcze chwila, a z drużyną mogli pożegnać się m.in. Ali Golizadeh, Dino Hotić i Afonso Sousa. Dzisiaj ich sytuacja jest zgoła odmienna – to kluczowe elementy układanki Nielsa Frederiksena. Szczególnie ostatnia dwójka w ostatnich meczach notorycznie punktuje w klasyfikacji kanadyjskiej się do protokołu meczowego. 

Jak do tej pory Portugalczyk wpisał się na listę strzelców 3-krotnie, a do dorobku dołożył jeszcze asystę. To może być najlepszy czas Sousy w Poznaniu. Zawodnik pytany o swoją dyspozycję wraca myślami do rozgrywek 2022/23, gdzie zaliczał dublet na Łazienkowskiej, a jego występy w Lidze Konferencji Europy były obiektywnie chwalone. Następne rozgrywki dla niego były mniej udane. Teraz były młodzieżowy reprezentant Portugalii zachowuje bardzo dobry, stały poziom. Jest zagrożeniem z przodu, ale zarazem ekspresowo wraca do obrony. 

Lepszymi statystykami od Afonso Sousy może pochwalić się Hotić, który przewyższa Portugalczyka o jedną bramkę w ośmiu meczach. Dino w dwóch ostatnich meczach zdobył dwa gole bezpośrednio z rzutu wolnego. Jednak Hotić to nie tylko specjalista od stałych fragmentów gry. W rozgrywaniu akcji Bośniak podchodzi bliżej środka, przyjmując tym samym rolę drugiej „dziesiątki” w taktyce Frederiksena.  W poprzednim sezonie często był wyłączany z gry podczas rajdów na skrzydle, jednak teraz udało się Bośniakowi odnaleźć optymalny rytm w tej części boiska a to daje zawodnikowi duży komfort. Zwieńczeniem jego fenomenalnych występów była nagroda dla zawodnika 8. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Mimo wszystko da się dostrzec pewne wady  mimo genialnych umiejętności technicznych, Hotić nie jest najszybszym piłkarzem.

Irańczyk ma na ten moment skromniejszy dorobek – po jednej bramce i asyście. Jednak grę Golizadeha ogląda się ze zdecydowanie większą przyjemnością niż w poprzednim sezonie. Dobre zmiany w meczach z Rakowem oraz Jagiellonią pokazują, że pieniądze wydane przed rokiem nie zostały przepalone na marne. Ali ma na boisku te same zadania taktyczne co wspomniany wcześniej Hotić. Z tego też powodu rywalizują bezpośrednio o tę samą pozycję, co ogranicza liczbę minut dla obu. Dyspozycja zarówno Golizadeha, jak i Hoticia pokazuje, że każdemu bardzo zależy, aby to właśnie on był pierwszym wyborem.

Wyważył drzwi razem z futryną

Przed sezonem mówiło się, że Antoni Kozubal, to zawodnik z potencjałem na starty w wyjściowej jedenastce. Niewielu jednak spodziewało się, że młodzieżowiec będzie tak ważnym ogniwem. Krośnianin wygląda fenomenalnie z przodu, do tego dokłada równie imponujące umiejętności w grze defensywnej. Kozubal przebiega sporo kilometrów, dobrze odnajduje się polu karnym rywala, jednak brakuje jeszcze wykończenia. Może statystyki nie pokazują, bo na koncie ma jedynie dwie asysty, ale nie można odmówić piłkarzowi różnicy, jaką wprowadza w grze Lecha, gdy znajduje się na boisku.

Bardzo dobrze ogląda się współpracę Golizadeha z Radkiem Murawskim. Doświadczona „szóstka” jest prawdopodobnie w najlepszej formie, odkąd jest w Poznaniu. Drugi kapitan genialnie zabezpiecza środek pola, notując świetne występy. W intensywnym pomyśle na grę trenera „Muraś” odnajduje się idealnie. Szybkie doskoki do rywala, rozrzucanie piłek do bocznych sektorów to gra, w której Radek czuje się najlepiej. 

Lech Poznań główny kandydat do Mistrzostwa? 

Takie pytanie zadaje sobie każdy. 8-krotny Mistrz Polski po ośmieszeniu aktualnego Czempiona ma 3 punkty przewagi nad drugą Cracovią, jednak nie można oczywiście mówić w tym wypadku o bezpiecznym dystansie. Największą przewagą, jest styl gry. Lech od pięciu meczów nie stracił bramki, a terminarz wcale nie był pobłażliwy, bo znajdowały się w nim takie ekipy, jak Raków Częstochowa, Pogoń Szczecin czy wspomniana wcześniej Jagiellonia. Każde z tych spotkań było określane „największym sprawdzianem”, z których Kolejorz wychodził obronną ręką. 

W poprzednim sezonie mieliśmy w lidze dylemat: z jednej strony, przez większą część sezonu na tronie był Śląsk Wrocław, grający z kontry, bardzo dobrze opanowujący sztukę bronienia na jesień. Wiosną zachwycaliśmy się natomiast Jagiellonią Białystok – drużyną grającą bardzo efektowną i efektywną piłkę. Nie tylko w Białymstoku cieszono się, że polski klub potrafi tak prezentować się w ataku pozycyjnym. 

W aktualnym stadium Lech Poznań łączy filozofię obu klubów – szczelną defensywę „Wojskowych”oraz cieszącą dla oka gra na połowie przeciwnika „Żółto-czerwonych”. Gdy spojrzymy na konkurencję, uświadomimy sobie, że najgroźniejsi mierzą się z mniejszymi, bądź większymi problemami. Następny rywal – Śląsk Wrocław może być kolejną ofiarą rozpędzonej „poznańskiej lokomotywy”. Wicemistrz po odejściu Erika Exposito oraz niedawnej sprzedaży Nahuela Leivy, wydaje się być zupełnie rozbrojony w ataku. Może odmieni to przyjście Jakuba Świerczoka.

Do końca rozgrywek jeszcze długa droga. Lech na ten moment jest faworytem do wygrania rozgrywek, a kwestia tytułowego „odkupienia” rozstrzygnie się w maju przyszłego roku. 

***

Mieszko Grabowski

Po więcej ciekawych tekstów ze świata sportu zapraszamy tutaj -> Planeta Sportu