Ballada ptaków i węży – długo wyczekiwany powrót na arenę

W 2015 roku fani na całym świecie pożegnali się z Katniss Everdeen i spółką w widowiskowym finale Igrzysk śmierci – jednej z najpopularniejszych serii filmowych dla młodzieży XXI wieku. Teraz, po ośmiu latach oczekiwania, wracamy do fikcyjnego, totalitarnego państwa Panem. Jeszcze raz zagłębiamy się w mroczną opowieść o przetrwaniu, ludzkich instynktach, ale również sile miłości. Jednak Ballada ptaków i węży to zupełnie inny film niż to, do czego przyzwyczaiła nas oryginalna seria.

Źródło: filmweb.pl

Po co nowy film?

Tak jak poprzednie cztery odsłony, również Ballada ptaków i węży jest ekranizacją prozy Suzanne Collins. Tym razem jednak autorka zabiera nas w przeszłość, 65 lat przed wydarzeniami z oryginalnej książkowej trylogii. Za kamerą ponownie stanął Francis Lawrence, który nakręcił wszystkie filmy oryginalnej serii z wyjątkiem pierwszego. Scenariusz zaś wspólnie napisali Michael Lesslie i Michael Arndt, który również był autorem scenariusza W pierścieniu ognia. Jest to ekipa, która ma już doświadczenie w pracy z uniwersum i wie, co zrobić, by przyciągnąć do kin tłumy.

Źródło: filmweb.pl

Co działo się 65 lat temu?

Ballada ptaków i węży opowiada historię młodego Corionaliusa Snowa. Fani uniwersum znają go jako despotycznego prezydenta rządzącego Panem twardą ręką, antagonistę oryginalnych odsłon. Mamy więc okazję prześledzić, jak młody i ambitny chłopak stał się tyranem, którego mogliśmy obserwować we wcześniejszych filmach. Młody Snow żyje ze swoimi bliskimi w nędzy, z której desperacko chce się wydostać. Umożliwić mu to może prestiżowa nagroda, przyznawana najlepszym absolwentom akademii, do której uczęszcza. Niestety, kiedy nagroda jest już w zasięgu ręki, zasady gry się zmieniają. Snow niespodziewanie musi wziąć pod swoje skrzydła Lucy Gray Baird, niepozorną dziewczynę z Dystryktu 12, która została wytypowana do walki na śmierć i życie podczas tegorocznych Głodowych Igrzysk. 

Relacja pomiędzy Snowem, a Lucy jest głównym motywem filmu, choć nie brakuje tu również innych wątków. Tajemnica sprzed lat dotycząca ojca protagonisty, rebelianci mający zamiar obalić niesprawiedliwy według nich system czy niesnaski pomiędzy uczniami akademii, którzy mają odmienne zdania na temat konieczności organizowania brutalnych igrzysk. Film trwa prawie trzy godziny, ale przy takim nagromadzeniu wątków jest to zrozumiałe. Choć nie brakuje tu niestety momentów nużących, gdy akcja nagle zwalnia, by spokojnie wytłumaczyć coś, co widz już zapewne wie. 

Sam scenariusz nie ustrzegł się też kilku dziur, które skutecznie mogą zepsuć radość z oglądania. Czasami bohaterowie zachowują się nielogicznie. Zapominają podstawowych faktów lub po prostu kilkukrotnie tłumaczą oczywiste rzeczy, jakby twórcy obawiali się, że widzowie już o tym zapomnieli. Sprawia to, że miejscami możemy poczuć, że traktuje się nas jak dzieci.

Źródło: filmweb.pl

Jak to wygląda i brzmi?

Warstwa wizualna filmu prezentuje sobą zazwyczaj wysoki poziom, prowokując do tego, by niektóre ujęcia, szczególnie te lesiste, po prostu chłonąć. Mimo to twórcy nie ustrzegli się słabych efektów CGI, które szczególnie widać podczas oglądania szerokich kadrów ukazujących bogaty Kapitol. 

Entuzjaści przepięknych i kolorowych strojów z oryginalnej serii również mogą się poczuć nieco zawiedzeni. W Balladzie ptaków i węży kostiumy i ich kolorystyka zostały bardzo stonowane, mieszkańcy Kapitolu wolą teraz nosić zwyczajne ubrania, często w czarnych, lub szarych barwach, zamiast kolorowych sukien i ton makijażu, do których nas przyzwyczaili. Uwagę na pewno zwracają mundury akademii, krwiście czerwone, od razu skupiające na sobie nasze spojrzenia. Największym rozczarowaniem w tym aspekcie okazuje się jednak postać doktor Gaul, która na samym początku filmu raczy nas kilkoma naprawdę zachwycającymi kreacjami, by potem przez resztę filmu pojawiać się w tej samej, prostej sukni, która nie zapada zbytnio w pamięć. Podsumowując, stroje nie są złe i wciąż kipią klimatem tego dystopijnego uniwersum, ale w porównaniu do kreacji Effie, czy Katniss z poprzednich odsłon, jest to zdecydowany krok wstecz.

Inaczej sprawa ma się z dźwiękiem, który stoi na najwyższym poziomie. Muzykę do filmu skomponował weteran poprzednich filmów z serii, James Newton Howard i słychać to niemal bez przerwy. Spokojne brzmienia przeplatają się tu z tymi bardziej intensywnymi, a całość naprawdę robi świetne wrażenie. Nie można także nie wspomnieć o piosenkach, które w filmie odgrywają niezwykle ważną rolę, a które wykonywane są przez Rachel Zegler, odtwórczynię roli Lucy Gray. Aktorka ma fenomenalny głos i każda piosenka w jej wykonaniu, tutaj również padł ukłon w stronę znanego fanom utworu The Hanging Tree, napełnia nasze serca wzruszeniem. 

Źródło: filmweb.pl

Czy to dobry powrót?

Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Film bezsprzecznie ma wiele zalet, z czego największą z nich może być gra aktorska. Zarówno postaci pierwszoplanowe (Tom Blyth jako Snow, Rachel Zegler jako Lucy), jak i te z dalszych planów (Peter Dinklage, Viola Davis, Hunter Schafer) dostarczają nam fenomenalnych emocji dzięki temu, jak świetnie wczuli się w swoje postaci i odegrali swoje role. Jednak mimo to ciężko nie zauważyć, że film cierpi na kilka niedostatków, szczególnie tych wizualnych i scenariuszowych. Mimo wszystko warto wybrać się na niego do kina, by samemu stwierdzić, czy te nowe Igrzyska śmierci dorównują tym starym. Tym bardziej że najprawdopodobniej ta historia nie skończy się na jednym filmie.

Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/kultura

Autor: Damian Zawadzki