W 1945 roku dwa japońskie miasta – Hiroszima i Nagasaki – stały się obiektem testu najstraszniejszego wynalazku w dziejach ludzkości. Do dziś, są to jedyne w historii przypadki użycia broni atomowej do działań zbrojnych. W 2023 roku własną bombę postanowił zdetonować Christopher Nolan – mimo iż nie tak niszczycielską, to o zdecydowanie większym polu rażenia. 21 lipca do kin wszedł Oppenheimer.
Oppenheimer – niszczyciel światów
Oppenheimer był zdecydowanie jednym z najbardziej wyczekiwanych filmów 2023 roku. Wizja pierwszej produkcji biograficznej w wykonaniu Christophera Nolana spędzała sen z powiek fanom reżysera na długo przed premierą. Tym bardziej że tematyka, której podjął się twórca Interstellar i Incepcji, jak zwykle okazała się nie byle jaka. Nolan postanowił bowiem wziąć pod kinematograficzne kowadło historię człowieka bynajmniej nieobojętnego światu ani naszemu, ani temu transcendentnemu.
Oparty na nagrodzonej Pulitzerem książce Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej „film o bombie” opowiada historię naukowca – Roberta Oppenheimera. Trwający równo trzy godziny epos zaskakuje, podnieca, nudzi i przeraża jednocześnie – u Nolana nic się nie zmieniło. Zmieniło się jednak dużo u nas, gdy 16 lipca 1945 na nowo meksykańskiej pustyni Robert Oppenheimer usłyszał huk własnego sumienia.
Historia pewnego fizyka
Nieco wycofany, nienajlepszy w praktyce, za to genialny w teorii, opętany kwantowymi koszmarami fizyk. Młody ekscentryk, któremu nie wystarcza absolutne maksimum, które wyciskają z siebie amerykańskie uniwersytety, wyjeżdża studiować w Europie. Do swojego ojczystego kraju, doktor Oppenheimer przywozi powiew naukowej świeżości i fizykę kwantową, której efekty wszyscy już niedługo będą mieli okazję przekląć.
W międzyczasie gazety na całym świecie ogłaszają, że Hitler najechał na Polskę. Niedługo po tym, społeczeństwo staje przed obliczem II Wojny Światowej. Gdy okazuje się, że Naziści próbują skonstruować broń masowego rażenia o mocy dotąd niespotykanej, amerykański rząd wkracza do akcji. Tutaj właśnie kariera naszego fizyka ma swój początek. Oppenheimer zostaje bowiem wybrany na kierownika projektu Manhattan, mającego na celu zbudowanie bomby atomowej szybciej od niemców.
Na terenie stanu Nowy Meksyk w specjalnie odseparowanym od cywilizacji ośrodku badań jądrowych (Los Alamos) Robert Oppenheimer wraz z innymi fizykami zaczynają prace nad uzyskaniem energii jądrowej. Po czterech latach projekt zwieńczony zostaje najsłynniejszym w historii testem atomowym – Trinity – który daje początek erze atomu. Dla samego Oppenheimera natomiast staje się to symbolicznym początkiem powolnego upadku.
Teoria Wielkiego Wybuchu
Niedługo po teście nuklearnym o kryptonimie Trinity, prezydent Franklin Delano Roosevelt wydaje rozkaz o ataku bombowym na dwa japońskie miasta. Hiroszima i Nagasaki stają się ofiarami dwóch jedynych w historii przypadków wykorzystania bomby atomowej w celach militarnych. Miało to zmusić Japonię do kapitulacji i oficjalnie zakończyć II Wojnę Światową. Niemniej jednak ofiarą ataku pada jeszcze jedna osoba – Robert Oppenheimer.
Jak można było spodziewać się po Nolanie – reżyser nie odpuścił problematyki natury etycznej i postanowił sportretować zawiły umysł Oppenheimera. Na mężczyźnie spoczęły bowiem laury za wynalazek tysiąclecia, ale także i odpowiedzialność za swoje „dziecko”. Naukowiec do końca życia borykał się z wyrzutami sumienia, jakie zrodziły się po ataku USA na Japonię, ale także ze strachu przed przyszłością. Stworzył narzędzie, które miało raz na zawsze zakończyć wojnę, a jednak przyczynił się do otwarcia ery zimnej wojny i potencjalnego ryzyka zniszczenia świata.
Dodatkowo nie oszczędzał go amerykański rząd. Po zakończeniu prac nad bronią jądrową w Los Alamos Oppenheimer został mianowany doradcą nowo utworzonej Komisji Energii Atomowej. Od tego czasu często używał swojego stanowiska do zajmowania głosu w sprawie wyścigu zbrojeń i kontroli atomowej, co nie podobało się niektórym politykom. Za swoje poglądy, fizyk pozbawiony został dostępu do tajnych akt, stanowiska, a także został mu wytoczony proces polityczny w 1954 roku.
Oppenheimer – pierwszy film biograficzny Nolana
Christophera Nolana znamy już bardzo dobrze z jego ambitnego podejścia do kina. Oppenheimer jest natomiast kolejnym tytułem, który podkreśla jego mocną pozycję wśród najlepszych reżyserów. W nowym dziele twórcy Incepcji nic nie jest przypadkowe. Reżyser dzieli film na cztery płaszczyzny czasowe, które opiewają okres około 40 lat. Mimo iż Nolan przeskakuje pomiędzy nimi, miesza i nie zachowuje ciągłości fabuły sensu stricto, robi to w taki sposób, że wszystko wydaje się jasne.
Ciekawym zabiegiem jest także zastosowanie rozbieżności kolorystycznej. Punkt widzenia bohatera przedstawiony zostaje nam bowiem w kolorze, a to, co obiektywne – otrzymujemy w czerni i bieli. Dlaczego? Oppenheimera, jako postać historyczną, mamy możliwość oglądać na starych nagraniach jedynie w czerni i bieli. Nolan chciał zachować tę ciągłość i podtrzymać postrzeganie postaci historycznych przez społeczeństwo w odcieniach szarości. W ten sposób miał on możliwość pokolorowania subiektywnego świata Oppenheimera i nadania mu wyróżniającego się na tle opinii publicznej znaczenia.
Jako ciekawostkę warto tutaj zaznaczyć, że nakręcony w całości na filmie i zrealizowany w technice IMAX Oppenheimer, jest jedynym dotychczas filmem, który wykorzystał do tego czarno białą taśmę. Błona została natomiast wyprodukowana specjalnie na zamówienie Nolana przez firmę Kodak, która także ma swoją historię powiązaną z testami nuklearnymi, o czym polecam dowiedzieć się więcej.
Wzruszające równanie Schrödingera
Oppenheimer z pewnością nie rozczarowuje. Christopher Nolan, jak zwykle sprostał oczekiwaniom publiki i dostarczył nam dzieło najwyższych lotów. W Oppenheimerze wszystko się zgadza. Historię fizyka – potencjalnie nudny obrazek o liczących różne mądre rzeczy szczupłych facetach w garniturach – opowiedział nam niespodziewanie ciekawie. Styl reżysera, minimalistyczne kadry i potężna głębia obrazu zapierają dech w piersiach. Muzyka również nie znajduje się tu z przypadku. Ludwig Göransson zadbał o to, żebyśmy pojęcie dualizmu korpuskularno-falowego doświadczali jak najgorętszy romans, a przy równaniu Schrödingera uronili łzę wzruszenia.
Co więcej, Nolan nie próbuje oskarżać lub rozgrzeszać ludzkości w związku z użyciem broni atomowej w Japonii. Nie daje nam otwartej interpretacji historii i nie staje po żadnej ze stron. Zostawia nas w zawieszeniu moralnej niepewności i każe nam samym ocenić nie tyle Oppenheimera, ile gatunek ludzki zdolny doprowadzić się do samozapłonu. Poprzez postać fizyka i twarzą genialnego Cilliana Murphy’ego prezentuje kruchą osobowość wielkiego naukowca, bohatera, człowieka tworzącego nową rzeczywistość. Ponownie oddaje głos Robertowi Oppenheimerowi i jego słowami, raz jeszcze przestrzega ludzi przed nimi samymi. Tym trafia idealnie w dzisiejsze czasy, gdy każdy straszy każdego użyciem broni jądrowej.
Nie mogłaby też umknąć naszej uwadze fenomenalna gra aktorska obsady Oppenheimera. Cillian Murphy wysuwa się tu na czele w tytułowej roli. Aktor bezsprzecznie zapewnił sobie jeden z najlepszych występów w swojej karierze, a pasja, z jaką oddał skomplikowaną relację fizyka ze samym sobą, jest niepowtarzalna. Wrażenie dopracowanej sprawia także rola Roberta Downey Jr., który jak zwykle błyszczy najjaśniej i najbarwniej, nawet na czarno białej kliszy.
Oppenheimer – najlepszy film roku?
Mimo że Oppenheimer jednych zaskakuje, innych podnieca, a jeszcze innych nudzi, z pewnością jest to film obowiązkowy dla każdego. Nie trzeba być fanem Christophera Nolana, by z seansu Oppenheimera wyciągnąć dużo wartościowych przeżyć i nauki. Tym bardziej uważam, że warto produkcję zobaczyć ze względu na aktualność filmu. Nie nazwałbym Oppenheimera najlepszym obrazem Nolana. Jest to jednak z pewnością jedna z najlepszych biografii, jakie widziałem. Zobaczymy, jak poradzi sobie na Oscarach.
Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/kultura