Wiele czasu zajęło mi rozmyślanie o tym, jak zacząć ten artykuł używając poprawnych zwrotów na temat samego artysty. Jak wszyscy wiemy, Mac Miller nie żyje już od ponad roku, a jego zgon nastąpił nieco ponad miesiąc po wydaniu płyty Swimming w 2018 roku. Minął ponad rok i 17 stycznia 2020 roku dostajemy informację o premierze płyty Circles. Dla wielu jest to „skok na kasę”, ale czy naprawdę tak jest? Można z tym oczywiście polemizować.
Amerykański artysta pracował nad tekstami do tej płyty jeszcze przed swoją śmiercią, co było dość jawnym faktem w środowisku jego fanów. Wielu z nich spodziewało się premiery tego krążka niedługo po wyjściu płyty „Swimming”, która miała być dopiero początkiem historii emocji Mac Miller’a. Tak się jednak nie stało i wytwórnie, którym raper podlegał uznały, że nie chcą iść w kierunku komercyjnym – postanowiono zastopować dalszą produkcję płyty, która miała być kontynuacją poprzedniego wydawnictwa amerykańskiego rapera. Nie do końca spodobało się to jednak producentowi, który pracował z Mac Miller’em i znał wizję całego krążka od strony emocjonalnej tego artysty – tym bardziej, że wszystkie wokale zostały już wcześniej nagrane.
Co się okazuje? Kilka tygodni temu dostaliśmy informację o tym, że Jon Brion (wspomniany wcześniej producent) ma zamiar wydać płytę stworzoną z Mac Miller’em w takim klimacie, w jakim sam świętej pamięci artysta sobie zażyczył. Hype na to wydawnictwo był niesamowity, jak to z resztą bywa przy nowo wydanych płytach nieżyjących już wykonawców – jednak przy tej płycie emocje były nieco inne. Mac Miller był rzeczywiście muzykiem, który na miano „legendy” sobie zasłużył, lecz od jego śmierci minęło prawie 1.5 roku. Można więc przyznać, że wydanie płyty Circles nie było żadnym skokiem na kasę związanym ze śmiercią artysty, lecz czymś w stylu pomnika, który został wystawiony temu właśnie wykonawcy.
Odchodząc już od wszystkich wątków sentymentalnych możemy chyba przejść do samego krążka. Płyta Circles jest kontynuacją płyty Swimming, co w całym zamyśle od początku miało nam zaprezentować koncepcję utworów na podwójnej płycie Swimming in Circles. Najnowsza płyta Mac Miller’a dostarcza nam 12 nowych utworów, które po kolei opiszę i zrecenzuję.
- Circles
Utwór jest wprowadzeniem do płyty o tym samym tytule, gdzie sam Mac Miller stara się nam przekazać swoją myśl o pogodzeniu się z samym sobą. Według niego nie powinniśmy zmieniać się dla kogoś, na kim nam zależy. Ludzie, których spotykamy są chwilowi, Najważniejsze jest, abyśmy spodobali się sami sobie, jeśli to już nadejdzie to spodobamy się każdemu. Według artysty zbyt dużo czasu spędzamy również na ocenianiu innych osób zwracając uwagę na ich aparycję, gdzie tak naprawdę jest ona jedynie minimalnym ułamkiem osoby na którą spoglądamy. - Complicated
Podoba mi się elektroniczny vibe tego utworu. Mac Miller postanowił poświęcić tę piosenkę tematyce luźnej, mówiąc o wiecznej młodości i nie przejmowaniu się przyszłością. Stara się posprzątać cały bałagan, który ma w głowie „bez żadnych komplikacji”, ale chciałby mieć jeszcze jeden dzień na odpoczynek co jest dość często spotykaną formą odkładania czegoś „na następny dzień”. Mając w głowie całą sławę i majątek, który zdążył zgromadzić w trakcie wielu lat swojej sławy nie zamierza zmieniać swojego stylu życia – od zawsze był prostym chłopakiem, który po prostu cieszył się chwilą. - Blue World
Jest to krytyka świata, w którym się znajdujemy. Cała poprawność polityczna mocno przeraża artystę, co wspomina między innymi w zdaniach „I ain’t kissin’ no babies„. Można uznać, że Mac Miller jest zniesmaczony tym, jak bardzo polegamy na głowach Naszych państw – dodajmy do tego fakt, że już w 2012 roku wydał utwór F*ck Donald Trump gdzie chętnie wypowiadał się na temat obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Można więc powiedzieć, że jest to pewnego rodzaju ostrzegawczy hymn autora przed totalitaryzmem wycelowanym w nasze społeczeństwo. W tytule możemy dopatrzyć się nawiązania do określenia „Blue Monday”, czyli określeniu na trzeci poniedziałek stycznia będący rzekomo najbardziej depresyjnym dniem w roku. - Good News
Jest to chyba jeden z najmocniejszych lirycznie utworów na tej płycie – porusza tematykę depresji, która jest coraz częściej widoczna wśród społeczeństwa. Sam Mac Miller nie starał się z nią nigdy kryć co mogliśmy usłyszeć na płycie „Swimming„. Podczas trwania tego utworu zachęca każdego z Nas abyśmy nie wstydzili się tego problemów, z którymi mamy do czynienia na co dzień – bądźmy otwarci na głośne myślenie przed odpowiednimi osobami, bo inaczej może być tylko gorzej. Sam początek utworu Good news, that’s all I wanna hear wskazuje na kłopot odnalezienia się artysty w świecie przesiąkniętym toksycznością. - I can see
Utwór jest dla mnie labiryntem myśli samego Mac Miller’a – z jednej strony ukazuje się jako skromna osoba wspominająca osoby bywające w kosmosie i będące ikonami odkryć dla społeczeństwa, będąc jedynie człowiekiem nagrywającym utwory w piwnicy. Po chwili jednak Mac Miller przerzuca swój target na siebie mówiąc o marzeniach, które udało mu się osiągnąć – a kiedyś wydawały mu się kosmosem, czyli czymś niemożliwym. Jest to mocno nostalgiczny utwór o spełnionych marzeniach, do których po ciężkiej pracy każdy może dotrzeć. - Everybody
Jest to bardzo ciekawy utwór, bo po pewnej interpretacji można powiedzieć, że porusza temat religii w minimalnym tego słowa znaczeniu. Słyszymy tu oczywiste określenia jak „Everybody’s gotta live” lub „Everybody’s gonna die„, czyli krótko tłumacząc – „wszyscy musimy żyć, wszyscy zginiemy„. Ten utwór jednak nadaje temu wszystkiemu bardzo pozytywny wydźwięk, przy czym życie wydaje się być czymś pięknym, czymś co chcemy egzystować i jest to warte Naszych poświęceń. Według wykonawcy w życiu jest więcej złych, aniżeli dobrych dla Nas sytuacji – lecz jest to wszystko warte przeżycia ekscytujących wrażeń. - Woods
Chyba mój faworyt z tej płyty. Słyszymy tu muzyczne połączenie wielu gatunków muzycznych czyli coś, do czego Mac Miller od kilku lat starał się wszystkich przyzwyczaić. O czym jest utwór? O pogodzeniu się z odrzuceniem, przede wszystkim w miłości. Jest świadom ze swoich błędów popełnionych w związku wiedząc równocześnie, że ich nigdy nie popełni. Przede wszystkim ciężko jest mu zapomnieć o osobie, która akceptowała go pomimo wszystkich niedoskonałości i fakt, że jego winą jest zniszczenie tej relacji nigdy nie da mu spokoju a co najgorsze, świadomość własnej winy nie pozwala mu na zaakceptowanie samego siebie. - Hand Me Downs
Czymże byłaby płyta muzyczna JAKAKOLWIEK bez utworu o miłości? Według mnie chyba nic nie pasuje do love songów tak jak głos Maca Miller’a. Są one aż do przesady przyjemne i prawdziwe. Utwór można uznać za apel do osób, które mają problemy ze związaniem się kimś, kto zmaga się z problemami natury psychologicznej – jak wiemy, od wielu lat Mac Miller zmagał się z depresją i brakiem akceptacji ze środowiska, w którym się znajdował co nie pozwalało mu na prawidłowe funkcjonowanie nawet przy najbliższych mu osobach. - That’s on me
Muzycznie? Jeden z przyjemniejszych utworów na tej płycie. Lirycznie? Jeden z trudniejszych do zanalizowania. Zwrot „That’s on me” mógłby kojarzyć się z okazywaniem bogactwa przez osobę wypowiadającą te słowa i myślę, że Mac Miller właśnie temu poświęcił ten utwór dodając do tego nutkę Old School’owej muzyki, która prawdopodobnie każdemu przypadła do gustu biorąc pod uwagę, że TEN artysta rzeczywiście ma prawo do obnoszenia się ze swoim majątkiem oraz aby o swoim luksusie wspomnieć pisząc o tym w sposób dla każdego przystępny. - Hands
Początek utworu wprowadza Nas w vibe lat 90′, zarówno muzyki elektronicznej jak i hip-hopu z zachodniego wybrzeża. Wpierw słyszymy zarzuty od artysty skierowanie do Nas, czyli osób nienawidzących ruszyć się z łóżka i odkładających wszystko na później. Za chwilę zmiana tematu jest diametralna – Mac Miller wysyła strzały w kierunku osób, które tak naprawdę go nie znają, a lansują się jedynie na jego sławie mając gdzieś jego samopoczucie. Sam wykonawca nie ma problemu, aby być wobec tych osób szczerym (przez co momentami chamskim), kierując zwrotki w ich kierunku. Nauczył się w trakcie swojej kariery, że w ten sposób (chwalenie się swoim dobrodziejstwem) nie pozna wartościowych osób. - Surf
Według mnie najmniej ciekawy utwór z tego krążka, który opowiada o stereotypowej miłości. Można to podpiąć pod gatunek R’n’B, który od dłuższego czasu niczym Nas nie zaskakuje. Jedyna rzecz, która według mnie jest warta wspomnienia w tym utworze to podkład muzyczny, który pozostaje w pamięci. - Once a day
Chyba idealne zakończenie płyty. Ścieżka dźwiękowa jest tu ograniczona do minimalnych efektów, z kolei duże skupienie jest na liryce. Mac Miller nie boi poruszyć się tematu problemów, z którymi zmagają się ludzie w obecnym społeczeństwie – co więcej, proponuje im walkę z tymi problemami, chociażby poprzez wizytę u konkretnego specjalisty. Przecież sam Tony Soprano, będący bossem mafii, chodził do psychiatry… Według artysty, każdy coś znaczy i przy odpowiedniej pracy nad samym sobą wszystko będzie w porządku – z resztą, on sam walczył nad wieloma problemami, które go dręczą a ten utwór jest chyba najlepszym przykładem, że nie wstydzi się o tym mówić.
Co można powiedzieć o tej płycie? Przede wszystkim to, że rzeczywiście jest idealnym uzupełnieniem płyty Swimming. Poprzedni krążek Mac Miller’a wprowadzał Nas w mocno nostalgiczny nastrój, który według wielu osób jest wyznacznikiem pewnego rodzaju depresji. Z kolei krążek Circles pokazuje Nam, że ze złymi emocjami i myślami można sobie poradzić w wiele sposobów i wszystko tak naprawdę jest kwestią postawy, którą sobie w życiu obierzemy. O ile sam Mac Miller ponad rok temu od Nas odszedł, to na pewno po tym krążku pomoże wielu osobom zmagającymi się z problemami egzystencjonalnymi. Poza tym – płyta jest naprawdę świetna i z czystym sumieniem mogę polecić ją każdemu – dowodem na to niech będzie fakt, że przy pierwszym odsłuchu spodobała się ona również mojej mamie ?♀️