Strach bez słów – recenzja Nosferatu – symfonia grozy

Są takie filmy, w których sam tytuł budzi w nas dreszcz niepokoju. Na sam dźwięk słowa Nosferatu przeszywa mnie strach. Od razu kojarzę wysoką, łysą postać, która nie mruga. Mimo tego, że film ma prawie sto lat, to nadal przeraża surowym klimatem i fabułą, która z pewnością znana jest wielu osobom.

źródło: kinomuranow.pl

Milczące oblicza grozy

Pierwsza rzecz, na którą zwraca się uwagę, jest fakt, że film jest niemy. Słowa wypowiadane przez bohaterów pokazywane są w formie wstawionych plansz. Friedrich Wilhelm Murnau tworzył dzieło pod tytułem Symfonia grozy w roku 1922. Były to czasy kiedy nie było profesjonalnych rejestratorów dźwięku, a o mikrofonie przy kamerze tym bardziej nie było mowy. Przez cały czas towarzyszy nam za to wybitnie skomponowana przez Jamesa Bernarda i Hansa Erdmanna ścieżka dźwiękowa prowadząca przez fabułę. Zabieg ten może wystraszyć nawet największego twardziela i miłośnika filmów grozy.

O co w tym wszystkim chodzi

Film opowiada historię Thomasa Huttera, pracownika agencji pośrednictwa sprzedaży. Zostaje wysłany na spotkanie z Hrabią Orlokiem, z którym ma dobić targu, jednak odkrywa przerażającą prawdę o nim. Oglądając Symfonię grozy, będziemy odczuwać pewnego rodzaju deja vu. Motywy pojawiające się w tym dziele powielano bardzo wiele razy w różnych produkcjach, nie tylko z gatunku horroru.

Kilka słów o Orloku

W rolę tytułowego wampira wcielił się Max Schreck. Odegrał Nosferatu tak dobrze, że wiele osób myślało, że jest on prawdziwym wampirem i do końca życia uznawano go w Niemczech za symbol zła. Sama kreacja tytułowego bohatera nie kojarzy się z typowym wampirem. Nie ma płaszcza z wysokim kołnierzem, przylizanych czarnych włosów ani smokingu. Osoba nieobeznana z gatunkiem mogłaby pomylić go z goblinem.

źródło: telemagazyn.pl

Symfonia grozy a Drakula

Film powstał na podstawie książki Dracula autorstwa Brama Stokera. Niestety ze względu na prawa autorskie Murnau musiał zmienić imiona postaci i zrezygnować z kilku bohaterów drugoplanowych. Między innymi zabrakło sylwetki Van Helsinga. Różnice w postaciach są dość widoczne, dlatego traktuję to jako dwa osobne dzieła.

Odczucia po seansie

Gdy pierwszy raz obejrzałem Symfonie grozy, czułem się w pewnym stopniu obserwowany. Nie chcę zabrzmieć jak paranoik, ale fakt, że Hrabia Orlok nie mruga w filmie ani razu, pobudza wyobraźnie. Klimat produkcji i muzyka zamiast dialogów składa się na jedno z najważniejszych dzieł niemieckiego ekspresjonizmu. Symfonia grozy jest pozycją obowiązkową dla każdego miłośnika filmów grozy.

Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj -> meteor.amu.edu.pl/programy/kultura/