„To ja Tedeusz nawijam do ciebie […] to jest właśnie moja nowa płyta, S.P.O.R.T. człowieku, płyta solo, wiesz?” Tymi słowami w 2001 roku Tede rozpoczynał swoją solową płytę. Dziś album ten, przez wielu uważany za jedno z najlepszych i pionierskich wydawnictw hip-hopowych w Polsce, kończy osiemnaście lat. Z tej okazji sprawdzam, czy gdyby warszawski raper wydał ten sam album dziś, to odniósłby porównywalny sukces.
Jacek Graniecki jest niepodważalną legendą polskiej sceny hip-hopowej czy komuś się to podoba, czy nie. Najnowsze wydawnictwa warszawskiego rapera są tematem niekończących się dyskusji wśród jego fanów i nie tylko. Jedni uważają, że Tede wyprzedza Polski rynek fonograficzny o kilka lat, inni zaś zarzucają mu obniżenie lotów, nakierowanie na znacznie młodszego słuchacza i chęć zarobienia jeszcze większych pieniędzy.
Kariera Tedego pełna jest wzlotów i upadków. Kiedy wydawało się, że wisi ona na włosku, w 2013 wydał album pod tytułem „Elliminati”, który można powiedzieć przywrócił rapera do żywych. Od jego premiery notowania Tedego cały czas rosną i mimo tego, że co roku wydaje on nowy album, jego pozycja na scenie nie słabnie. Osobiście przestałem śledzić jego albumy od 2015 roku. Po prostu nie trafiają do mnie swoją stylistyką i warstwą liryczną. Jednakże, nie chciałem tutaj skupić się na najnowszych wydawnictwach szefa NWJ, a na pierwszym solowym albumie Tedego i potraktować go jako płytę wydaną w 2019 roku.
Stwierdziłem, że może to być ciekawy zabieg ze względu na to, że pierwsza „solówka” Granieckiego 5 czerwca kończy 18 lat. Przy okazji przekonamy się czy raper, tak jak sądzą jego fani, wyprzedza rodzimy rynek o kilka/kilkanaście lat. Szczególnie, że hip-hop od pewnego czasu jest zupełnie inaczej postrzegany niż wtedy.
W momencie kiedy „S.P.O.R.T.” wykładany był na półki sklepowe, na topie był tak zwany świadomy hip-hop, polegający na poruszaniu i komentowaniu spraw związanych z problemami społecznymi. Dlatego utarło się w naszym kraju, że raper ma obowiązek nawijać tylko i wyłącznie o tym.
Z jednej strony Tede trzymał się panujących w tamtych czasach zasad, co jest w pełni zrozumiałe. Doskonałym przykładem może być kawałek „Mróz” gdzie Fiodor opowiada historię zatrzymania go przez policję. Z drugiej zaś bawi się konwencją jak może. W utworach na „S.P.O.R.T.” przeplata on ze sobą tematykę świadomego rapu z tekstami, w których wprost mówi o tym, że chce on na rapie zarobić duże pieniądze, jeździć najlepszymi samochodami, ubierać się w drogie ciuchy, czy obracać się w towarzystwie pięknych kobiet i po prostu żyć jak Nikodem Dyzma (PLNY II).
W 2001 roku było to nie do pomyślenia, żeby raper w swoich tekstach porusza tematykę pieniędzy czy samochodów. No chyba, że chodziło o fakt, że tych pieniędzy nie ma i na osiedlach żyje się bardzo ciężko.
Gloryfikacja życia, jaskrawy styl ubierania się był i jest u Tedego znakiem charakterystycznym. Takie podejście sprawiło, że Tedemu przypięto łatkę bananowca i kolorowego chłopca.
Brzmi znajomo? No właśnie. Dziś tematyka pieniędzy, drogich ciuchów, samochodów i pięknych kobiet nie szokuje, większość raperów cieszących się ogromną popularnością chwali się takim życiem m.in. Kaz Bałagane, Malik Montana czy Kizo.
Tematyka poruszana przez Tedego w 2001 spokojnie znajduje odniesienie w 2019 roku. Jeżeli chodzi o warstwę muzyczną jest podobnie. Album osadzony jest w większości na energicznych, rytmicznych brzmieniach. Nie brakuje surowych i twardych bitów, gdzie bas dudni, a gdzieniegdzie usłyszeć można cykające w tle hi-haty. Na płycie znalazły się również bardziej chilloutowe, trochę wakacyjne utwory. Co do flow, to TDF odnajduje się w każdej z tych stylistyk. Uniwersalna nawijka, z charakterystycznym zachrypniętym głosem pozwala mu rapować w charyzmatyczny, często agresywny sposób kiedy trzeba, jak i płynąć po tych spokojnych bitach. Na pewno sprzyja temu fakt, że Tede sam stworzył wszystkie podkłady na tej płycie, dzięki czemu mógł dopasować je idealnie do swoich potrzeb.
Pomimo rewolucyjnego jak na tamte czasy stylu, album Granieckiego dotarł do 28 miejsca listy OLiS, który w tamtych czasach był bardziej miarodajną stroną, niż ma to miejsce dziś. Być może przez to, że Internet w Polsce w 2001 roku był dopiero w powijakach i promocja była bardzo ograniczona.
„S.P.O.R.T” obecnie uważany jest za jeden z najważniejszych albumów w polskim hip-hopie, właśnie ze względu na swoją stylistykę i teksty, do których reszta sceny musiała po prostu dojrzeć. Tedego śmiało można nazwać pionierem i gdyby debiutował on tym albumem w roku 2019 może nie podbiłby list przebojów, ale na pewno byłby bardzo mocną pozycją na hip-hopowym rynku.
Z okazji osiemnastolecia wydania albumu możemy spodziewać się jego specjalnej, jubileuszowej reedycji z dodatkowymi niepublikowanymi wcześniej utworami. Szczególnie, że ta została już jakiś czas temu zapowiedziana przez samego TDF-a na Instagramie.