Powrót do dawnych koszmarów – Doktor Sen [RECENZJA]

Po prawie czterdziestu latach od premiery kultowego już “Lśnienia” Stanleya Kubricka, Mike Flanagan pozwolił widzom jeszcze raz zobaczyć Danny’ego Torrance’a na kinowym ekranie.

“Doktor Sen” obejrzałam jako fanka “Lśnienia”, a więc byłam nastawiona dość sceptycznie. Chyba nie jako jedyna zastanawiałam się, jak reżyser zdecydował się podejść do niełatwego zadania, jakim jest przeniesienie na ekran kontynuacji powieści, której adaptacja zapisała się złotymi literami w historii filmu.

Jednak już po kilkunastu minutach seansu rozwiano wszystkie moje wątpliwości. Subtelność reżysera naprawdę zachwyca. Mike Flanagan zamieścił w swoim filmie czytelne, ale nienachalne nawiązania do “Lśnienia”, nie próbując jednocześnie konkurować z Kubrickiem. Znane, wręcz ikoniczne sceny zostały przedstawione wiernie, lecz z zachowaniem świeżości i oryginalności. Dzięki temu pasują one do reszty historii, przedstawiającej dorosłe życie Danny’ego. Sprawia to, że “Doktor Sen” tworzy spójną całość, którą naprawdę dobrze się ogląda.

Pod względem fabularnym film również spełnia wszelkie oczekiwania. Wątki są interesujące i trzymające w napięciu; nie pozwalają na obojętne oglądanie, lecz wciągają widza w wydarzenia na ekranie. Nie zdziwcie się, jeśli podczas seansu nieświadomie zaciśnięcie pięści, trzymając kciuki za bohaterów. Akcja toczy się w doskonałym tempie, nie zostawiając miejsca na nudę, lecz unikając jednocześnie uczucia niedosytu. Reżyserowi udało się stworzyć przejmującą atmosferę grozy, nie uciekając się przy tym do banalnych trików. Na pochwałę zasługuje także niesamowicie klimatyczna scenografia, idealnie oddająca niepokojący nastrój.

“Doktor Sen” to film, który z czystym sumieniem mogę polecić zarówno miłośnikom “Lśnienia” Stephena Kinga, jak i Stanleya Kubricka. Mike’owi Flanaganowi udało się idealnie połączyć te dwa zdecydowanie różne dzieła, co było nie lada wyczynem. W rezultacie otrzymaliśmy produkcję bez wątpienia wartą obejrzenia. Jeśli mieliście do tej pory jakieś wątpliwości, moim zdaniem nie ma nad czym się zastanawiać – nie będziecie żałować ani minuty spędzonej przed ekranem.

Zofia Stocka