Possession z Paryża w poznańskiej TAMIE [Relacja]

W wielu przypadkach na kartach historii, muzyka odgrywała rolę pewnego rodzaju wizytówki. Różne subkultury są rozpoznawalne właśnie poprzez muzykę, która manifestuje ich przekonania czy też odzwierciedla ich styl życia. Jednym z bardziej kontrowersyjnych stylów muzycznych (również przez utożsamiane z nim środowiska) jest techno.

Possession

Possession – skąd to się wzięło?

Jest wiele stereotypów, którymi nękani są fani muzyki techno, jak i ona sama. Jednak ostatnie wydarzenie, jakim było Possession, otworzyło mi oczy i pozwoliło zdusić zarzuty wobec takiego rodzaju imprez. W jedną z ostatnich listopadowych nocy, w poznańskim klubie TAMA rozpoczęła się jedna z najbardziej rozpoznawalnych serii imprez techno w Europie, czyli Possession. Kolebką tej imprezy jest paryska undergroundowa scena muzyki elektronicznej, która jest swoistą mekką dla fanów tego rodzaju muzyki. Poznański ekwiwalent imprezy prezentował się obiecująco od samej zapowiedzi eventu. W line-upie znaleźli się tacy artyści jak Parfait, Radical, SoftnessRegal, oraz vj Lola Haze, grający na Possession w całej Europie.

Rzut okiem

Pierwszym wrażeniem, które można było odnieść od samych szatni, było wielkie rozgorączkowanie przybyłych słuchaczy „techniawy”. Kiedy z góry dobiegały elektroniczne dźwięki i mocny bas uderzający o sufit, kluczyki rozdawane przez szatniarzy ginęły w kieszeniach, nerkach czy też w częściach bielizny, odsłoniętych przed wszystkimi. To właśnie było drugim, odmiennym od większości klubowych imprez, elementem. Stroje uczestników na Possession, były bardzo zróżnicowane. Nie brakowało łańcuchów, czarnych obcisłych skór, czy też zwyczajnej nagości (w przypadku kobiet, zakrywanej specjalnymi plastrami). Lecz nie wywoływało to zgorszenia, hołdując założeniem muzyki techno samej w sobie. Wolność, brak uprzedzeń oraz płynność, dało się odczuć wspinając na schody prowadzące do ogromnej sali na piętrze, z której jednostajny niespokojny rytm, przy każdym stopniu narastał w siłę.

Main Stage

Zobaczywszy po raz pierwszy główną salę poznańskiej TAMY na Possession oraz ludzi bujających się do muzyki, każdy poczułby to samo – dzikość. Uczestnicy imprezy sprawiali wrażenie, jakby byli zauroczeni jakimś mrocznym urokiem i konwulsyjnie starali się strzepać go ze swoich kończyn. Jednak, gdy moje własne ciało dołączyło do tłumu tańczących, poczułem coś zupełnie innego. Nagle ten cały chaos, który przed chwilą rozgrywał się naokoło, zamienił się w jednostajnie pulsujący żywy organizm! Muzyka zmieniała się z piosenki na piosenkę. Raz był to hipnotyzujący trance, raz rozgrzewające stawy rave, żeby zaraz potem zwiększyć tempo za pomocą hardcore’u.

Dzięki czterem wykonawcom, udało mi się posłuchać każdego z gatunków techno. To nie tylko dodało imprezie ciekawości, ale i nie uczyniło z niej jednostajnej mordęgi. Tak trwająca impreza zdawała się utrzymywać uczestnika w uczuciu ekstazy i fascynacji. Hipnotyzujący rytm wydobywającej się z głośników muzyki, zaburzał poczucie czasu niby mitologiczny kwiat lotosu. W ciągłym poczuciu energii i rozbudzenia, trzymały kreatywnie dostosowane do dźwięków techno efekty świetlne. Zdawały się przemawiać do tańczącego, zsynchronizowane wraz z muzyką.

Bez wytchnienia

Mógłbym zaryzykować stwierdzeniem, że gdyby nie oficjalna godzina zamknięcia imprezy, wiele z osób bawiłoby się dalej i bez wytchnienia kontynuowało energiczny taniec, aż do opadnięcia z sił. Oprócz walorów dźwiękowych, listopadowe Possession pokazało mi nocne życie miasta z zupełnie innej strony. Ludzie zgromadzeni w TAMIE stworzyli bezpieczną przestrzeń dla każdego. Nigdy do tej pory nie odczuwałem takiej swobody w kontakcie z ludźmi, w tak licznym gronie. To nie tylko event dla fanów techno, ale dla wszystkich ludzi, którzy od klubów oczekują komfortu i sympatycznych ludzi, gotowych rozmawiać na wszelakie tematy. 

Aleksander Wachnicki

Po więcej ciekawych tekstów ze świata muzyki zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/magmuz/