Wczoraj mieliśmy okazję oglądać mecz zespołów o nieograniczonych budżetach. Wykupione kilka(naście) lat temu przez arabskich szejków kluby PSG i Manchester City zmierzyły się w półfinale Ligi Mistrzów. Gracze w błękitnych trykotach okazali się lepsi, biorąc pod uwagę pełne 90 minut spotkania.
Pierwsza połowa. Energiczne PSG i niemrawe City.
Manchester City zaczął nieźle, albowiem przez pierwsze 10 minut zdawał się kontrolować mecz, uzyskując posiadanie piłki na poziomie 65%. Kolejne pół godziny pierwszej połowy okazało się być jednak dominacją Paryżan, którzy bardzo mocno napierali na bramkę City, tworząc dogodne sytuacje do strzelenia gola. Ederson był jednak na posterunku i sprawnie zażegnywał próby PSG. Czarna chmura wisiała jednak nad Manchesterem i czuć było w powietrzu, że zaraz spadnie deszcz. No i spadł. Po sprawnie wykonanym rzucie rożnym, Marquinhos świetnie odnalazł się w polu karnym i zdecydowanym strzałem głową pokonał bezradnego bramkarza City. 1:0.
Następne minuty to kolejne, bardzo groźne ataki Paryżan i dwie świetne okazje Manchesteru City, podarowane jak na tacy przez rozluźnioną obronę PSG. Paryż poczuł bowiem luz, radość z posiadania piłki (pod koniec pierwszej połowy zredukowali je do 48%:52%), ale mogło się to okazać bardzo zgubne. City nie wykorzystało jednak dwóch bardzo dobrych okazji. Najpierw Bernardo Silva sprawnie dołożył nogę do dośrodkowywanej przez Rodriego piłki, ale czujny okazał się Navas, który do końca pozostał przy bliższym słupku. Później po fatalnym błędzie obrońców okazję miał Foden, będąc świetnie ustawionym na 16. metrze na wprost Navasa, uderzył jednak idealnie w jego dłonie.
Paryż tymczasem dynamicznie atakował prawym skrzydłem, na którym Mbappe wkręcał w ziemię Joao Cancelo, posiadającego już żółtą kartkę. Z tegoż powodu Portugalczyk nie mógł pozwolić sobie na kolejny błąd i musiał grać bardzo zachowawczo.
Podsumowując… w pierwszej połowie, graczom Manchesteru City ciężko było skleić jakąś sensowną akcję dzięki grze pozycyjnej. Paryż się cofał, Paryż murował i bardzo dynamicznie atakował, co wprawiło graczy Pepa Guardioli w niemałe zakłopotanie. Sam szkoleniowiec City zdawał się mocno irytować po każdej niewykorzystanej sytuacji jego piłkarzy. Czuł, że stuprocentowych okazji do zdobycia bramki w tym meczu może być niewiele. Bardzo niemrawo wypadł też Kevin De Bruyne, który próbował zrobić coś kreatywnego, jednak piłka zdecydowanie go nie słuchała. A to odskoczyła, a to poleciała nie w to miejsce, gdzie miała polecieć.
Przebudzenie The Citizens
W pierwszych minutach drugiej połowy Paryż był bardzo blisko podwyższenia prowadzenia po świetnej indywidualnej akcji Kyliana Mbappe, który świetnie dośrodkował do nabiegającego na piąty metr Verattiego. Ten jednak nieznacznie minął się z piłką, tym samym marnując… jedyną dogodną okazję PSG w drugiej połowie.
Reszta meczu to pełna dominacja City. Gracze z Manchesteru jakby dotknięci czarodziejską różdżką Pepa Guardioli, zaczęli stosować jego plan. Dokładne podania, wymienność pozycji, dynamiczne akcje skrzydłami i w środku, co pokazał chociażby Phil Foden i Kevin De Bruyne. Ten drugi zdawał się zbudzić ze snu, w jaki definitywnie zapadł w pierwszej połowie spotkania.
W 64. minucie KDB postanowił niedbale dośrodkować “z fałsza”, z lewej strony boiska, w światło bramki. Piłka była jednak zawieszona za wysoko. Żaden z graczy City, ani PSG do niej nie doskoczył, co zmyliło Keylora Navasa i piłka leniwie zmierzająca ku długiemu słupkowi, zatrzepotała w siatce. 1:1.
Kolejne minuty to ciągłe napieranie graczy w błękitnych koszulkach na bramkę rywala.
70 minuta. Phil Foden pada na ziemię, tuż przed polem karnym, faulowany przez Gueye. Rzut wolny. Niewątpliwie świetna okazja do zdobycia bramki. Kevin De Bruyne dyskutuje z Riyadem Mahrezem na temat wariantu wykonania rzutu wolnego. Riyad Mahrez strzela mocno, na wysokości bioder podskakujących w murze graczy PSG, i co? Piłka ląduje w siatce. Jakim cudem? Ano takim, że Kimpembe i Paredes idealnie odsunęli się od siebie na linii bioder, aby zrobić tam miejsce na futbolówkę. I właśnie tam uderzył Mahrez. 1:2.
Dominacja Manchesteru nad Paryżem
Ostatnie 20 minut to ciągła dominacja City, które od 77 minuty grało w przewadze. Idrissa Gueye postanowił bowiem okropnym wejściem zaatakować oddającego futbolówkę Gundogana. Faul bardzo brzydki, który mógł poważnie odbić się na zdrowiu Niemca. Wejście korkami prosto w nogę, na wysokości kostki. Auć. Felix Brych po krótkiej dyskusji z piłkarzami i konsultacji z sędziami nie miał wątpliwości. Czerwona kartka. Paryż kopie swój własny grób.
Szczerze mówiąc, byłem zaskoczony, że graczom Manchesteru City nie udało się dobić bezradnego w końcówce rywala jeszcze jedną bramką. Z drugiej strony nie dziwię się jednak zachowawczości Manchesteru. W końcu prowadzili, mając na koncie 2 bramki strzelone na wyjeździe. Nie mogli narazić się na dynamiczny kontratak ze strony Mbappe, czy Neymara, którzy co prawda zmęczeni, ale zawsze są groźni.
W końcówce z ryzyka zrezygnował również Pochettino, który postanowił wprowadzić pomocników z niewielkim usposobieniem ofensywnym, takich jak Danilo czy Herrera, ściągając z boiska Di Marię i Paredesa, który miał już na swoim koncie żółty kartonik.
Podobną roztropnością wykazał się również Guardiola, który już w 61 minucie postanowił zdjąć z boiska ukaranego żółtą kartką Cancelo, zastępując go młodym Oleksandrem Zinchenko, piłkarzem bardzo uniwersalnym, który świetnie sprawował się w defensywie i bardzo umiejętnie operował piłką, wymieniając podania z pomocnikami.
W doliczonym czasie gry PSG próbowało jeszcze coś ugrać, zbliżając się kilkukrotnie pod pole karne Manchesteru City. Na próżno, albowiem Paryżanie nie stworzyli sobie żadnej dogodnej sytuacji do strzelenia gola.
Manchester City jest w świetnym położeniu przed meczem rewanżowym. PSG osiąga co prawda dobre wyniki na wyjazdach w tym sezonie, ale przy dobrej organizacji gry, zawodnicy Pepa Guardioli powinni awansować do finału. Liga Mistrzów lubi nas jednak zaskakiwać, czekamy więc z niecierpliwością na rewanż!