Spełnił się najgorszy scenariusz Lecha Poznań w fazie grupowej Ligi Europy, choć tym razem przegrana nie wyglądała tak samo jak poprzednie. W 5. kolejce zespół Dariusza Żurawia udał się do Lizbony, gdzie przegrał z tamtejszą Benfiką 0:4. Dotychczas Poznaniacy przegrywali w ostatnich sekundach. Tym razem były to dwie minuty, które pogrzebały szanse na awans.
Lech Poznań wiedział, że spotkanie w Lizbonie było meczem o „być albo nie być” w europejskich pucharach. Choć sam Dariusz Żuraw zdawał sobie sprawę z położenia, w jakim znalazł się zespół, tak nie ukrywał, że Lech zagra w meczu, aby wywalczyć potrzebne punkty.
– Benfica i Rangersi są faworytami grupy, i to pokazują. To dwa bardzo dobre i mocne zespoły. Musiałoby się naprawdę dużo wydarzyć, żebyśmy wyszli z tej grupy. Ale dopóki jest szansa na awans, będziemy o to walczyć – powiedział przed meczem szkoleniowiec.
Walki nie można było odmówić, szczególnie patrząc na decyzję sędziego z 2. minuty, gdy żółtą kartką za uderzenie łokciem ukarany został Kacharava. Jeżeli ktokolwiek spodziewał się także zachowawczej gry Lecha Poznań, to również był pozytywnie zaskoczony. Piłkarze Dariusza Żurawia mocno wyskoczyli do przodu, znakomite tempo, próba gry na pierwszy lub maksymalnie dwa kontakty, konstrukcja szybkich akcji. To elementy, które rzucały się w oczy. Minusem natomiast był brak skuteczności w przypadku zbyt szybkich akcji ofensywnych.
Całość trwała do 36. minuty meczu. We wcześniejszych porażkach piłkarzom Lecha zarzucano brak koncentracji w końcówkach meczów. W miniony czwartek natomiast miało to miejsce znacznie wcześniej. Doszedł do tego brak odpowiedniej komunikacji, walki o piłkę i w wyniku czego strata gola z rzutu rożnego po strzale Verthonghena, który w trakcie strzału głową miał tyle miejsca, że mógł się dokładnie zastanowić, gdzie posłać piłkę.
„Minuta”, która pogrzebała Lecha Poznań. Niezniszczalny Tymoteusz Puchacz
Szanse na dalszą grę w Lidze Europy zaprzepaszczono w ciągu niespełna dwóch minut meczu. Najpierw w 57. minucie gola strzela Nunez, natomiast kilkadziesiąt sekund później trzeci raz dla Benfiki Lizbona do bramki trafia Pizzi. Od tego momentu Lech Poznań osłabł. Czego powiedzieć nie można o niezniszczalnym Tymoteuszu Puchaczu.
W zeszłym tygodniu poruszyliśmy temat ilości spędzonych minut na boisku przez Jakuba Modera (1567 minut), który dostał chwile oddechu wchodząc w ostatnie spotkanie Ligi Europy z ławki rezerwowych. Tymoteusz Puchacz z kolei na swoim koncie ma już 1602 minuty na boisku! Mało tego, wygląda, jakby w ogóle się nie męczył. 21-letni zawodnik zajmował się wyprowadzaniem akcji, stosował pressing na 25-30 metrze. Jego obecności na boisku nie zatrzymała nawet niebezpieczna przebitka, w której został kopnięty korkiem w okolice kostki. Obraz tak walczącego piłkarza pozostawia bardzo pozytywne emocje na kolejne mecze.
Ekstraklasa jedynym ratunkiem Lecha Poznań
Lech Poznań z pewnością nie awansuje do 1/16 Ligi Europy, jednak wciąż ma o co walczyć. W najbliższy czwartek piłkarze Dariusza Żurawia zmierzą się z Rangersami FC. Spotkanie to będzie ważne w kontekście zachowania 3. miejsca w grupie D i otrzymania punktów UEFA, które przydadzą się w rankingu decydującym o rozstawieniach w europejskich pucharach i dodatkowych pieniądzach.
W przypadku równej liczby punktów liczy się bilans bezpośrednich spotkań, dlatego przy równej liczbie punktów Rangersi wyprzedzą Benfikę (3:3 w Portugalii i 2:2 w Szkocji), a Lech Standard (3:1 w Polsce i 1:2 w Belgii). Z tego względu Belgowie będą musieli w ostatniej kolejce osiągnąć lepszy rezultat niż ekipa Dariusza Żurawia, by ją wyprzedzić – zauważa portal Sport.pl
Zespołowi Dariusza Żurawia pozostała również walka o miejsce lidera w PKO Ekstraklasie. W niedzielę wicemistrz Polski pewnie pokonał Podbeskidzie Bielsko-Biała 4:0. Aktualnie Lech Poznań zajmuje 7. miejsce w ligowej tabeli, a do pierwszej Legii Warszawa traci dziesięć punktów.