Obecny sezon dla gorzowskiej drużyny będzie jednym z najtrudniejszych w ciągu ostatnich kilkunastu lat. W końcu po jedenastu latach z zespołu odszedł Bartosz Zmarzlik, który będąc zawodnikiem Stali osiągnął wszystko, co tylko mógł. To zawodnik wybitny, zarażający wszystkich wokół swoją pracowitością oraz chęcią dojścia na sam szczyt. Wobec straty takiej armaty, szkoleniowiec gorzowskiej ekipy Stanisław Chomski będzie musiał zmierzyć się z niemałym wyzwaniem.
Niezdrowa relacja w Stali
Pomimo pokaźnego dorobku, związek Zmarzlika ze Stalą stał się w pewnym momencie niezdrowy dla obu stron. Od wielu sezonów presja i odpowiedzialność, jaka spoczywała na barkach Bartosza, mogła w pewnym momencie przytłoczyć – nawet tak wielkiego mistrza. Nieważne jakie problemy miała Stal, wychodziła z nich obronną ręką, przede wszystkim dzięki Zmarzlikowi, który był maszynką do zdobywania punktów. Stal uzależniła się od jednego żużlowca w takim stopniu, że nikt nie potrafił wyobrazić sobie gorzowskiego zespołu bez Bartka. W trakcie poprzedniego sezonu na Gorzów spadła informacja, niczym grom z jasnego nieba. Od razu stało się wiadome, że przed działaczami stoi przeogromne wyzwanie, aby poradzić sobie ze stratą trzykrotnego mistrza świata.
Budowa składu nie była łatwa
Zarządzający klubem musieli działać natychmiastowo, jednak było już za późno, ponieważ wszystkie prestiżowe nazwiska podpisano na następny sezon. W miejsce Bartosza udało się ściągnąć ambitnego zawodnika, jakim na pewno jest Oskar Fajfer. Wiadome przed sezonem było to, że nie uda mu się w pełni zastąpić tak wielkiego mistrza, ale po czasie może się okazać, że wszystkim to wyjdzie na dobre. Trzon drużyny w postaci trójki seniorów Anders Thomsen, Martin Vaculik oraz Szymon Woźniak został nienaruszony, co okazało się kluczowe w kontekście budowania składu na sezon 2023. Mimo dużego doświadczenia tych żużlowców, przez wgląd na to, że w zespole był Zmarzlik, nigdy nie ciążyła na nich tak wielka presja. Teraz odpowiedzialność za wynik w dużo większym stopniu będzie rozprowadzona na tę trójkę.
Vaculik jest zdecydowanie najbardziej doświadczonym i klasowym zawodnikiem spośród tej trójki, co oczywiście przełożyło się na to, że został nowym kapitanem zespołu. Woźniak z Thomsenem będą bardziej skrupulatnie rozliczani za punkty przywożone dla zespołu, co skutkuje tym, że muszą unikać takich wpadek, jakich doświadczali w poprzednich sezonach, ponieważ skutki mogą okazać się o wiele poważniejsze. Tercet ten ma niestety jedną cechę wspólną – wszyscy są podatni na kontuzje. Praktycznie w każdym z poprzednich sezonów każdy z tych zawodników wypadał na kilka spotkań. Są to bardzo waleczni sportowcy, co często skutkuje tym, że uczestniczą w wypadkach i trapią ich urazy. Thomsen dopiero tydzień przed rozpoczęciem obecnego sezonu zdecydował się na wyjęcie śrub z kontuzjowanej w poprzednim sezonie nogi.
Nadzieją wszystkich kibiców gorzowskiej stali jest młodziutki i szalenie utalentowany Oskar Paluch. Drzemie w nim ogromny potencjał i, jeśli wszystko w jego rozwoju będzie szło w odpowiednim kierunku, Stal będzie miała z niego wielką pociechę.
Nadzieja na lepsze jutro w Stali
Po inauguracyjnym spotkaniu PGE Ekstraligi w sympatyków gorzowskiej drużyny wstąpiło wiele optymizmu. Skazywana na wysoką porażkę „Stalowa Armia” po zaciętym wyjazdowym pojedynku przegrała minimalnie z Apatorem Toruń 47:43. Piętnasty bieg decydował o losach tego spotkania – goście wyszli kapitalnie ze startu i na pierwszym łuku prowadzili 5:1, jednak jadący zbyt kurczowo Szymon Woźniak został wyprzedzony i ostatecznie bieg zakończył się remisem. Stal Gorzów pokazała się z bardzo dobrej strony jako kolektyw, a nie zbiór indywidualności. Oskar Fajfer debiutował w tym meczu jako senior w PGE Ekstralidze – przygodę z najlepszą ligą świata rozpoczął dobrze, co wlało wiele nadziei w serca kibiców. Niewiele osób spodziewało się przecież, że wychowanek Startu Gniezno zdobędzie aż dziewięć punktów. W samych superlatywach o tym występie wypowiedział się po meczu menadżer Stali, Stanisław Chomski:
– Każdy zawodnik jest ambitny, ale u Oskara jest wszystko poukładane i w domu, i w życiu zawodowym. Miał problem z mechanikiem, ale znalazł nowego. Wie, jaką szansę dostał i pasuje do tej drużynie charakterologicznie. To też jest startowiec i potrafi wygrywać na obcym torze. Wiem, że się tym nie zachłyśnie i stać go na wiele.
Po tym spotkaniu pewne są dwie rzeczy – Stal nie będzie chłopcem do bicia, a w Gorzowie istnieje życie bez Zmarzlika.
Następne spotkanie Stal Gorzów odjedzie w piątek, 14 kwietnia o godzinie 18:00. Ich rywalem będzie GKM Grudziądz.
Jakub Czapski
***
Po więcej ciekawych tekstów ze świata sportu zapraszamy tutaj –> Planeta Sportu